Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Strzelanie z armaty do muchy

2017-04-27 4:00

Dawno już czegoś takiego nie widzieliśmy w polskiej polityce. Niemal nieznana większości Polaków minister cyfryzacji znalazła się nagle w krzyżowym ogniu krytyki ze strony rzeczniczki PiS, szefa MSW i w końcu samej pani premier, a wszystko przy akompaniamencie medialnej przybudówki rządzącej partii, która dzień wcześniej dała sygnał do ataku. Oficjalna wersja wydarzeń brzmi tak, że niewinne, jak się wydawało, uwagi pani minister na temat polityki rządu podważają jedność i braterstwo broni obozu rządzącego.

Chociaż chodzi tu o poważny spór o zarządzanie kluczowym w obecnych czasach i dającym ogromne wpływy polityczne cyberbezpieczeństwem państwa, w którego centrum znajdują się Ministerstwo Cyfryzacji z jednej oraz MSW i MON z drugiej strony, dla większości Polaków te frakcyjne przepychanki są zupełnie niezrozumiałe. Wygląda to raczej na strzelanie z armaty do muchy, bo i wina, którą w wypowiedziach dla mediów przypisują pani Streżyńskiej czołowi politycy PiS, nie wydaje się współmierna do środków, które wobec niej przedsięwzięto.

Zresztą nietrudno o refleksję, że wobec niedysponującej żadnym zapleczem politycznym minister cyfryzacji panie Szydło i Mazurek do spółki z panem Błaszczakiem zgrywają twardzieli, ale wobec rozbisurmanionego Antoniego Macierewicza, który nie słucha nawet Kaczyńskiego, podkulają ogony. Nie mówiąc już o patologicznej uległości wobec Jarosława Kaczyńskiego.

Zresztą seans stawiania do pionu Anny Streżyńskiej wygląda na leczenie kompleksów bezwolnych i pomiatanych przez silnych ludzi PiS polityków. W psychologii istnieje pojęcie agresji przeniesionej, która objawia się tym, że będące przedmiotem agresji kogoś silniejszego osoby z powodu własnej słabości nie mogą się na nim zemścić za szykany, więc swoją frustrację wyładowują na kimś jeszcze słabszym od nich. W przypadku Anny Streżyńskiej mamy do czynienia wręcz z klinicznym przypadkiem tego zjawiska. Rozpatrując całą sprawę w kontekście relacji pracowniczych, łatwo oskarżyć przełożoną pani minister i jej kolegów z rządu, nietrudno dostrzec w tym mobbingu.

Nie bądźmy, oczywiście, ostatnimi naiwnymi - tak wygląda polityka. Tyle że te patologie dzieją się w zaciszach gabinetów, a nie są wywlekane na światło dzienne. Bo źle wygląda, kiedy stado głodnych hien rzuca się na swoją bezbronną ofiarę. A tyle z tych skomplikowanych gierek personalnych zrozumieją wyborcy, którzy to gorszące widowisko wczoraj śledzili.

Zobacz także: Rafał Trzaskowski: To wyzwanie dla rządu