W 2019 roku będę tutaj i niech nikt nie myśli, że będę tylko oglądał telewizję czy grał w piłkę z wnukami” – przekonywał w wywiadzie dla TVN24 Donald Tusk, dając do zrozumienia, że plotki o jego politycznej śmierci są mocno przesadzone. Były premier, jak sam mówi, nie widzi się w roli emeryta. A w jakiej by się widział? Tego nie sprecyzował, choć wygląda na to, że nie skorzysta raczej z żadnej brukselskiej synekury, którą unijni mandaryni pewnie chętnie by mu załatwili. Jego powrót do polskiej polityki wydaje się więc przesądzony. Czy ma tu czego szukać? Na pierwszy rzut oka, wydawałoby się, że nie bardzo. Od ponad trzech lat nie ma go w Polsce, a polityk, który znika z radarów opinii publicznej, popada po prostu w zapomnienie. W przypadku Tuska ta polityczna mądrość może się nie sprawdzić. Wielu przedstawicieli opozycji nadal widzi w nim męża opatrznościowego i nie ukrywa, że czeka na jego powrót na białym koniu niczym na przyjście mesjasza. Powrót ułatwia mu zresztą mizeria opozycji. Grzegorz Schetyna walczy w innej kategorii wagowej niż Jarosław Kaczyński i brakuje mu charyzmy, żeby pod swoimi sztandarami poprowadzić obóz liberalny do zwycięstwa wyborczego. Nie ma tego magnetyzmu, który uwodziłby wyborców i rozpalał w nich ciepłe uczucia. Nie ma też sposobu na niskie morale swoich politycznych pułków. PO pod jego przywództwem gra na boisku Kaczyńskiego i według narzuconych przez niego zasad. Tusk wielu wyborcom kojarzy się z lepszymi i prostszymi czasami, kiedy to Platforma skutecznie trzymała PiS w opozycji, a on sam potrafił kilkoma zdaniami odgryźć się Kaczyńskiemu na mównicy sejmowej. Tusk zniknął z polskiej polityki, kiedy PO wyraźnie już dostała zadyszki, ale jeszcze nie pogrążyła się w kryzysie egzystencjalnym, który trwa do dziś. Wielu może sądzić, że wraz z jego powrotem wrócą stare dobre czasy. Nie będzie to jednak takie proste. Polska scena polityczna dramatycznie zmieniła się od czasów, kiedy brylował na niej Donald Tusk. Prosty estetyczny spór między PO i PiS, który sprowadzał się do tego, kto ma czystsze buty, zastąpił w gruncie rzeczy spór klasowy między ludem, który transformacja odstawiła na boczny tor historii, i elitami, które na przemianach ustrojowych wygrały. Nie jestem przekonany, czy Tusk w tej nowej sytuacji będzie potrafił się odnaleźć. Do tego dochodzą nadal ciągnące się za nim i jego ludźmi afery, skandale i skandaliki, do zapomnienia których osobisty urok Tuska może nie wystarczyć, a o których pisowska machina propagandowa będzie skutecznie przypominać. Ale kto wie, być może do 2019 r. PiS pogrąży się już w takim chaosie – którego namiastkę mamy w ostatnich tygodniach – że wystarczy, iż wejdzie on, Donald Tusk, cały na biało i pozamiata. Dziś to wróżenie z fusów, ale dynamika naszej polityki takiego scenariusza nie pozwala wykluczyć.
Tomasz Walczak: Powrót króla (Europy)?
2018-04-03
5:00
Tomasz Walczak dla Super Expressu