Z jednej strony jest bowiem ta Polska, która patrzy na nasz kraj przez pryzmat makroekonomii i widzi 3,3 proc. wzrostu PKB. W słupkach się zgadza, więc pełni radości ogłaszają, że w naszym kraju dobrze się żyje i tylko malkontenci odmawiają uczestniczenia w misteriach optymizmu.
Z drugiej mamy zaś Polskę, która widzi przede wszystkim to, że ledwo wiążą koniec z końcem. Większość marnych pensji idzie na podstawowe potrzeby - rachunki, jedzenie. I na luksusy ich nie stać, nie mówiąc o jakichś inwestycjach na zaś.
Problem polega jednak na tym, że obie Polski widzą luksus inaczej. Dla wyznawców dodatniego PKB będą to wczasy na jednej z rajskich wysp albo najnowszy model modnego smartfona. Dla drugich wyznacznikiem luksusu nie jest wcale kawior z bieługi na stole, ale możliwość wykupienia leków w aptece. Jak się okazuje, na ten luksus w naszym kraju nie może sobie pozwolić 1/3 Polaków (więcej na ten temat na str. 6)! Połowa z nich to emeryci i renciści, a więc ta grupa społeczna, która najczęściej wymaga leczenia. Zresztą ci, którzy mają recepty - nawet jeśli nie mają za co ich wykupić - już mogą uznać się za szczęściarzy, bo się przynajmniej dostali do lekarza. To, jak wiadomo, wcale nie jest takie łatwe, bo do wielu specjalistów kolejki idą w miesiące albo lata. Oni przynajmniej mogli w ogóle dowiedzieć się, co im dolega i jak mogliby się leczyć, gdyby było ich stać.
Nie dziwi więc, że nasz kraj ciągnie się w ogonie kontynentu w Konsumenckim Indeksie Zdrowia. To ranking porównujący system ochrony zdrowia, z którego wynika, że gorzej niż w Polsce jest tylko w takich krajach jak Łotwa, Serbia, Rumunia, Czarnogóra oraz Bośnia i Hercegowina. W czołówce są takie kraje jak Holandia, Szwajcaria, Norwegia czy Finlandia. Dla porównania wzrost PKB w tych krajach, jeśli jakikolwiek był, to ledwo zauważalny. Gdzie tam tym państwom do takiego ekonomicznego tygrysa jak Polska!
Może zamiast wzrostu PKB sukces naszego kraju powinniśmy mierzyć jednak jakością opieki zdrowotnej? Tym, ile osób stać, żeby wykupić niezbędne lekarstwa? To też świadczy o poziomie zamożności społeczeństwa. I zdecydowanie lepiej pokazuje, w jakiej kondycji jest Polska naprawdę. A z tą kondycją jest naprawdę źle i państwo polskie wymaga przynajmniej reanimacji.