W tym roku czekają nas w końcu podwójne wybory – europejskie i parlamentarne. Jedni wedrą się do niej przebojem, inni jakoś w polityce ostaną, a jeszcze inni będą musieli się z nią pożegnać. O tych ostatnich pomyślmy w nadchodzących miesiącach z czułością. Wielu z nich życia poza parlamentem już nie pamięta, więc odnalezienie się w nowej rzeczywistości będzie dla nich niezwykle bolesnym przeżyciem. Wielu ma jakiś wyuczony fach, do którego mogą powrócić. Ale jest też całkiem spora grupa parlamentarzystów , którzy w rubryce „zawód” wpisują „polityk”. Czym innym mogliby się tacy ludzie zająć, skoro poza wciskaniem guzików do głosowania niewiele potrafią? Nie mam wątpliwości, że czeka ich bolesne zderzenie z prozą życia, ale i dla nich jest jakaś nadzieja.
Kiedy myślę sobie o tym zagubionych politykach, przypominam sobie prozę niemal zupełnie nieznanego w Polsce rosyjskiego pisarza emigracyjnego Siergieja Dowłatowa i różnych jego bohaterów, którzy w surrealizmie tego padołu łez jakoś potrafili się odnaleźć. Taki Lowa Baranow – nowojorski taksówkarz z powieści „Cudzoziemka”. Lowa w starych, dobrych czasach był malarzem mołotowistą: specjalizował się w malowaniu portretów towarzysza Mołotowa, które wystawiano w całym Sojuzie. Z niezwykłą biegłością oddawał jego aparycję wykwalifikowanego robotnika. Potrafił namalować go nawet z zamkniętymi oczami. Potem Mołotow poszedł w odstawkę, a nasz Lowa próbował przerzucić się na Chruszczowa, ale rysy tego majętnego chłopa jakoś mu nie wychodziły. Breżniew ze swoją fizjonomią śpiewaka operowego także był ponad siły Lowy. Biedaczek w akcie desperacji przerzucił się na abstrakcję, ale ściągnął na siebie podejrzliwość sąsiadów, którzy donosili na milicję, że towarzysz Baranow oddaje się jakiemuś abstrakcyjnemu cynizmowi. W końcu zdecydował się na emigrację i dopiero w Nowym Jorku za kierownicą taksówki odnalazł upragniony spokój ducha.
Skoro Lowa Baranow dał radę, to i wy, drodzy politycy, nie zginiecie. Nie traćcie więc nadziei. Nawet jeśli nie uda się wam trafić do europarlmentu czy na Wiejską, wystarczy – jak mawiał klasyk - zmienić zawód i wziąć kredyt. Taksówkarz na emigracji to też jakieś wyjście. A więc Szczęśliwego Nowego Roku i szerokiej drogi, wybrańcy narodu!