PO właśnie rozpoczęła akcję „Nowa dziesiątka Kaczyńskiego”, w której pragnie poinformować, że PiS zarzuca nas kolejnymi podatkami, która mają sfinansować 40 mld obietnic PiS. No i owszem, rządzący od początku swoich rządów rozbudowują system podatków pośrednich, szukając pieniędzy dla budżetu. Nie jest to, oczywiście, wynalazek PiS, bo Jacek Rostowski, minister finansów z czasów PO, szukał pieniędzy w najbardziej absurdalnych podatkach. I, oczywiście, PiS za te pośrednie daniny – tak jak wtedy PO – trzeba krytykować, bo to łatanie dziury budżetowej kosztem najbiedniejszych, w których uderzają najmocniej.
Ale lista grzechów sporządzonych przez PO to jednak jakieś kuriozum. Partia Grzegorza Schetyny robi zarzut rządzącym choćby z akcyzy od papierosów elektrycznych. Naprawdę? To równie szkodliwa używka jak papierosy „analogowe” i naprawdę nie ma powodu, żeby trujący się ludzie – przyszli klienci publicznej służby zdrowia – nie mieli się dokładać do jej utrzymania (i piszę to jako nałogowy palacz). Może być głupiej? Owszem.
Oto Platforma burzy się, że PiS zapowiada wprowadzenie podatków od działalności firm internetowych. To próba zmuszenia do płacenia w Polsce danin przez technologicznych gigantów takich jak Google czy Facebook, które zarabiają w naszym kraju krocie, ale płacą symboliczne podatki (Google) albo nie płacą ich wcale (Facebook). Co więcej, nie jest to żadna pisowska fanaberia, bo o opodatkowaniu tych korporacji od dawna myśli Unia Europejska, ale wobec dywersji Irlandii, która jest rajem podatkowym dla internetowych monopolistów i innych gigantów branży IT. Nie wiem, czy PiS uda się przeciwstawić agresywnej optymalizacji podatkowej Google’a czy Facebooka, ale wiem, że robienie zarzutu z tego, że chce to zrobić, zahacza o wyjątkowo idiotyczne krytykanctwo. Ściągniecie od firm technologicznych firm należnych podatków jest bowiem w interesie państwa i społeczeństwa, a nie kolejnym przejawem zamordyzmu PiS.