To, że niemal każdy kontrkandydat idzie z Andrzejem Dudą łeb w łeb na początku kampanii prezydenckiej, potwierdza dwie rzeczy o tych wyborach, o których już państwa pod koniec zeszłego roku przekonywałem – że nie będą to wybory prezydenckie, ale plebiscyt, w którym Polacy zdecydują, czy są za udzieleniem rządowi PiS wotum zaufania czy nieufności; i że nie liczą się w nich osobowości kandydatów, ale to, czy reprezentują obóz rządowy, czy opozycję.
Andrzej Duda jest, czego sam nie ukrywa, przedłużeniem PiS w Pałacu Prezydenckim i gwarantem wprowadzanych przez tę ekipę zmian – i tych dobrych, i tych złych. Prezydent związany jest więc z PiS na dobre i na złe. Polacy w wyborach prezydenckich zdecydują więc, czy w ich ocenie ekipy Jarosława Kaczyńskiego przeważa wdzięczność za korzystną dla nich w wielu obszarach politykę społeczną, czy jednak niesmak związany ze stylem sprawowania rządów przez PiS, kumoterstwem, nepotyzmem w obsadzaniu stanowisk państwowych czy ogólnym chaosem, który prowadzonej przez Nowogrodzką rewolucji towarzyszy.
Będzie to o tyle trudny test dla prezydenta, że nie wystarczy tu zdobyć poparcia własnych zwolenników, ale trzeba wyjść daleko poza własny elektorat, by zapewnić sobie bezwzględną większość głosów w maju. Na niekorzyść Andrzeja Dudy przemawia także to, że nawet wyborcy PiS w dużej mierze głosowali na tę partię warunkowo, z braku lepszej alternatywy. Nie są więc bezgranicznie wierni ani PiS, ani Dudzie.
Nie oznacza to, że nagle atrakcyjna alternatywa pojawiła się właśnie w wyborach prezydenckich. Stawka w tym wyścigu nie grzeszy charyzmą i przebojowością. Polityków dużego formatu wśród nich nie ma. Niemniej, może i są marni. Może i nudni. Może i zaliczają wpadki. Ale są. Zawiedzeni, zmęczeni lub po prostu wściekli na burzliwe rządy PiS wyborcy zagłosują, jak się okazuje, na kogokolwiek, by swoje rozczarowanie okazać. Już dziś tych przeciwko Dudzie jest tak samo wielu, jak tych, którzy są za nim. Sytuacja może się pogorszyć, jeśli Andrzejowi Dudzie nie uda się tchnąć nowego życia w swoją prezydenturę i kandydaturę. Na razie nie widać, by miało to nastąpić. A do wyborów już tylko trzy miesiące.