Tomasz Walczak: PiS jest z Marsa, PO z Wenus

2018-10-27 5:00

Wybory samorządowe przyniosły nie tylko zmianę władzy w regionach, ale także nowe podziały plemienne. Polska już nie jest podzielona na tę liberalną i solidarną ani nawet nie na Polskę A i B, tę wschodnią i zachodnią. Dziś linia podziału biegnie między Polską powiatową i wielkomiejską.

Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Reakcja na wynik niedzielnego głosowania była przewidywalna. Te miejsca, w których PO i PiS wygrali, są przez polityków tych partii i ich akolitów wynoszone pod niebiosa. Na te z kolei, gdzie obie partie poniosły dotkliwe porażki, spadła fala krytyki. Przywykliśmy już, że liberałowie głosujących na PiS uznają za niewykształconych, pozbawionych kultury głupków, którzy głosują na barbarzyńców Kaczyńskiego. Pewną nowością jest jednak alergiczna reakcja na porażkę rządzących w dużych miastach. Pisowska krynica intelektu Marek Suski kpił, że PO utrzymała w Warszawie „bastion szczawiu i mirabelek”. Medialne zaplecze PiS nie pozostawało w tyle. Tomasz Sakiewicz z „Gazety Polskiej” uznał, że miejsca, gdzie głosowano na liberałów, są wynikiem eksperymentu socjologiczno-demograficznego. Marzena Nykiel z portalu wpolityce.pl uznała, że miasta, w których wygrała PO, „utrwaliły najgorszy stereotyp Polaka: cwaniaka, złodzieja i kombinatora”, a jej redakcyjny kolega Marek Pyza raczył stwierdzić, że brakuje w nich „genu uczciwości”. Niezły foch na mieszczuchów.

Liberałowie wcale nie są lepsi. Katarzyna Lubnauer uznała, że w regionach, gdzie PiS wygrał, trzeba sprawdzić, czy nie ma ograniczeń cywilizacyjnych.. Choć pewnie nie o to jej chodziło, słowa te zabrzmiały tak, jakby uznała, że zapóźniona Polska woli zapóźniony PiS. Paweł Rabiej, który za chwilę zostanie wiceprezydentem Warszawy, uznał, że „miejskie powietrze czyni wolnym”, bo przecież na prowincji ludzie oddychają autorytaryzmem. Z podziału miasto-prowincja wybił się trochę ulubieniec liberałów prof. Wojciech Sadurski, który pytał, czemu „nowoczesna” Polska zachodnia, ma być zakładnikiem tej wschodniej „tradycjonalistycznej, ksenofobicznej i religianckiej” i wezwał do federalizacji naszego kraju.

Czy może być głupiej? Pewnie zwaśnione plemiona jeszcze nie wyznaczyły poziomu dna, do którego są w stanie sięgnąć. Ale widać jedno: ich retoryka prowadzi do erozji więzi społecznych. Społeczeństwo (czy też naród) to wspólnota wyobrażona, która istnieje tylko dlatego, że ludzie je tworzący uznają, że coś ich ze sobą łączy. Dziś polityczne kibolstwo PO i PiS próbuje udowodnić, że jednak pochodzimy z różnych światów, żyjemy w innych rzeczywistościach i najlepiej stworzyć dla siebie swoje rezerwaty. To nie tylko idiotyczne, ale i po prostu destrukcyjne.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki