Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Pewnego razu na Wiejskiej

2017-01-13 3:00

Legendarny film Sergia Leone pt. "Dobry, zły, brzydki" kończy się ikoniczną dla kina sceną, w której trzech rewolwerowców staje do pojedynku, mając się nawzajem na muszce. Ten rodzaj starcia to tzw. meksykański impas. Przywołuję go, ponieważ coś takiego obserwowaliśmy w Sejmie przez ostatnie trzy tygodnie.

Tak jak w tym klasycznym spaghetti westernie mieliśmy całe misterium pojedynku, powolne budowanie napięcia, mierzenie się wzrokiem i próbę zrozumienia, kogo trzeba zastrzelić, żeby samemu nie zginąć. I tak jak u Leone wszystko skończyło się krótką erupcją przemocy, po której na placu boju pozostał jeden z nich. W polskim dramacie władzy w wersji spaghetti zwycięzcą okazał się PiS. Poległy PO i Nowoczesna, które rozstrzelały się nawzajem na marginesie świętej wojny z partią Jarosława Kaczyńskiego.

W zasadzie takiego finału należało się spodziewać. Liberalna opozycja podjęła straceńczą walkę o sprawę, wokół której trudno było wzbudzić wielką społeczną emocję. Poza ich betonowym elektoratem mało kto rozumiał, o co cały ten spór się toczył. Opozycja znów, jak w przypadku wojny o Trybunał Konstytucyjny, wyciągnęła najcięższe działa w konflikcie o dość abstrakcyjną dla większości społeczeństwa sprawę legalności budżetu. Sprawa to oczywiście ważna, ale dla znacznej części Polaków to akademicki spór, który niewiele ma wspólnego z ich życiem.

Przyszedł chyba czas, by PO i Nowoczesna przemyślały swoją opozycyjność. Bolesna lekcja, którą dostały obie partie, powinna dać im w końcu do zrozumienia, że Prawo i Sprawiedliwość można pokonać wyłącznie podnoszeniem spraw, bezpośrednio dotykających większość Polaków. A ta większość to nie manifestujący pod szyldami KOD, ale ludzie, którzy nie mają czasu na zastanawianie się, czy mamy jeszcze demokrację, czy już nie, ponieważ urabiają sobie ręce po łokcie, aby jakoś związać koniec z końcem. Jeśli docierają do nich dalekie echa parlamentarnej polityki, to raczej w postaci programu 500 plus, a nie jeremiad liberalnej opozycji na temat braku praworządności w Polsce. Wygrać z PiS można tylko, krytykując niedostatki jego polityki społecznej i proponując swoje rozwiązania. Problem z liberałami jest jednak taki, że nie rozumieją wagi polityki społecznej. Zachowują się trochę jak szeryf, który zamiast walczyć z bandyterką terroryzującą jego miasto, robi awanturę, bo pianista w saloonie gra fałszywe dźwięki.

Zobacz: Kijowski z pieniędzy KOD kupował perfumy?

Nasi Partnerzy polecają