Ale przecież ten absurd nie zakończy się w najbliższy weekend wraz z ogłoszeniem wyników wyborów. Wszystko wskazuje na to, że głosowanie może zakończyć się zwycięstwem jednego z kandydatów o długość paznokcia. Badania exit polls mogą nie wskazać więc wyraźnego zwycięzcy. Ktoś, kto w niedzielny wieczór będzie czuł się zwycięzcą, po podliczeniu głosów może okazać się przegranym. Kto by nie przegrał w takich okolicznościach, z porażką się na pewno nie pogodzi. Należy więc oczekiwać niekończących się protestów wyborczych, wezwań do przeliczenia głosów i trwających wiele tygodni sporów, kto ma prawo być prezydentem.
Nawet jeśli zwycięzcę uda się w końcu ustalić i zapanuje wokół tego wyboru elementarny konsensus, w zależności od wyniku uruchomi się kilka scenariuszy, które ostudzeniu emocji na pewno nie pomogą. Największym trzęsieniem ziemi będzie oczywiście zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego, które wykolei „dobrą zmianę”, pozbawi PiS komfortu rządzenia i stworzy dwa zwalczające się ośrodki władzy. Walka będzie krwawa i brutalna, podgrzewając tylko niezdrową histerię polityczną.
Ale nawet zwycięstwo Andrzeja Dudy spokoju nie gwarantuje. Rozczarowani wyborcy Trzaskowskiego będą kipieć wściekłością, że ich kandydat przegrał, co zmusi PO do radykalizacji, by dać upust złości elektoratu. Zwycięstwo Dudy będzie też możliwością domknięcia rewolucji i wprowadzenia najbardziej kontrowersyjnych zmian. Do tej pory PiS się nieco krygował, wiedząc, że trzeba obronić władzę. Wie też, że ich obóz wszedł w schyłkową fazę rządów i można spuścić największe demony, które w PiS buzują. Do tego wiele przesłuchów wskazuje, że ośrodek prezydencki w razie zwycięstwa Dudy zamierza pójść na wojnę o władzę w partii, co skończy się gorszącą awanturą, co tylko pogłębi bezhołowie i radykalizm walczących obozów.
Czeka nas więc III tura tych wyborów i jeśli do tej pory walka o władzę była mało estetyczna, to nie trzeba wielkiej wyobraźni, by wiedzieć, że jeszcze za tym wszystkim zatęsknimy.