W ostatnich dniach można się wściec, kiedy słyszy się o tym, jak to stryj prezydenta trafia do rady nadzorczej PKP Cargo. Jak to żona wiceministra Adama Andruszkiewicza zostaje jednoosobowym zarządem jakiejś fundacyjki, jakby specjalnie dla niej stworzonej. No i wreszcie szlag człowieka trafia, kiedy słyszy, że znany ze swojej agresji wobec żony Łukasz Zbonikowski, też może liczyć na kolegów, którzy załatwią mu intratną fuszkę i zrobią prezesem państwowej spółki. Nawet przy minimalnej dozie dobrej woli trudno uwierzyć, że ci ludzie trafili tam, gdzie trafili, bo lepszych nie znaleziono.
Trochę już zdążyliśmy zapomnieć, jak PiS zrobił z państwa rodzinną firmę, gdzie matki, żony i kochanki jego działaczy mogą liczyć, że się partia nimi zajmie i biedy klepać nie da. PiS i przybudówki jak żadna inna ekipa do tej pory nie zrobiła jeszcze z Polski klanowej oligarchii. Pod płaszczykiem walki z „układem”, „zgniłymi elitami” robią rewolucję kadrową, jakiej jeszcze nie widzieliśmy. Cleu tej rewolucji nie jest uczynienie państwa sprawniejszym i bardziej wydajnym. To całkiem udana próba dofinansowania z kieszeni podatników wiecznie nienasyconych, pazernych towarzyszy partyjnych i ich rodzin. Komuś da się pracę w spółce Skarbu Państwa, kogoś wyśle na placówkę dyplomatyczną. Ci sami ludzie, którzy kiedyś krytykowali poprzedników za podobne praktyki, sami dziś wciskają swoje najbliższe rodziny, kumpli i pociotków gdzie się tylko da i załatwia przy tym imponujące pensje.
Kiedyś na Bałkanach widziałem koszulkę, na której było napisane: „Tito, ty kradłeś, ale się dzieliłeś. Oni kradną i nic z tego nie mamy”. Jeszcze jakiś czas temu, wielu z nas mogło pomyśleć, że co prawda standardy PiS są fatalne, ale przynajmniej się z nami dzielą. W czasie, kiedy rząd przegłosowuje kolejne „tarcze antykryzysowe”, w których pozwala obniżać Polakom pensje, pozwala ich wywalać z pracy na zbity pysk, kiedy premier mówi szykowanym do zwolnień urzędnikom, że to dla nich szansa, rodziny jego partyjnych kolegów i koleżanek pasą się na dobrze płatnych państwowych stanowiskach. Co tu dużo mówić, bezczelni są i zuchwali.