Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: Młodzi, roszczeniowi, z wielkich ośrodków

2020-01-14 7:36

Młodzi – obiekt wiecznej trwogi ludzi wiekowych i statecznych. Od zarania dziejów na głowach szeroko pojętej młodzieży ciosali kołki nobliwi starcy, oskarżając ją o najgorsze bezeceństwa. Dziś młodzi znów są na celowniku.

Odkąd PiS doszedł do władzy, wszyscy stachanowcy III RP odsądzają młodych od czci i wiary. Kiedy na antyrządowe protesty zaczęli przychodzić już tylko wiarusi, zaczął się lamet o niezaangażowanych millenialsach pochłoniętych konsumpcją sojowej latte w modnych kawiarniach wielkich miast. Zamiast ruszyć na barykady wybrali – podobno – bierność. Ileż tekstów na ten temat się naczytałem!

Teraz, kiedy 30. rocznica terapii szokowej mija w spazmach gorących dyskusji między budowniczymi nowej Polski a pokoleniem, które w dorosłość wchodziło już w tym wieku, zaczęły się oskarżenia o lenistwo, roszczeniowość, brak zaradności i gotowości do poświęceń, które były etosem pokolenia „ojców założycieli”, a na których millenialsom ma zbywać.

Jako przedstawiciel pokolenia „roszczeniowców” śmieszą mnie te oskarżenia, bo wynikają z fantazji krytycznych seniorów. Ci przekonują, że Polska nam się udała wyjątkowo, a kiedy mówi się im, że moje pokolenie tyra na umowach śmieciowych, bez szans na życiową stabilizację i własne lokum, odpowiadają, że za mało się ta generacja stara. Oni harowali od rana do nocy i się dorobili. Pewnie, że harowali, ale przy okazji urządzili Polskę, w której harówka niewiele może zmienić. Co z tego, że młodzi urabiają sobie ręce po łokcie, skoro muszą mieszkać z rodzicami, bo nie tylko nie stać ich na własne mieszkanie, ale nawet na wynajem. Bo jeśli aż 45 proc. Polaków w wieku 25–35 lat nie wyprowadza się z domu, to nie jest to wynik ich niezaradności, ale problemów systemowych.

Trudno też oczekiwać, że młodzi będą chodzić na protesty z tymi samymi ludźmi, którzy tych problemów nie dostrzegają i uważają ich artykulację za fanaberie. Zresztą jak połączyć etos pracy 24 godziny na dobę, która byłaby niezbędna, by się jakoś w życiu ustawić, a postawą obywatelską, która wymaga czasu i wolnej od trosk głowy? Jak – zdaniem „ojców założycieli” – zbawiać świat, kiedy człowiek nie ma nawet wpływu na własne życie?

I skoro żyjemy w najlepszym z możliwych światów stworzonym przez beneficjentów III RP, to jakim cudem młodzi są tacy wkurzeni? Może dlatego, że ogłoszony dobrobyt nie stał się ich udziałem? Może dlatego, że ten najlepszy z możliwych światów nie znajduje się jednak w Polsce?

Sedno Sprawy - Jacek Sasin