Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak komentuje: TTIP, czyli jak dobić polską gospodarkę

2015-10-13 4:00

W sobotę na ulicach Berlina protestowało 250 tys. osób. I nie była to demonstracja przeciwko napływowi emigrantów, który także w Niemczech budzi spore emocje. Nie, na ulicach niemieckiej stolicy protestowano przeciwko umowie o wolnym handlu między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, znaną jako Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP). W Europie Zachodniej jest ona przedmiotem licznych kontrowersji.

A w Polsce? Słyszała o niej garstka osób, głównie dziennikarzy. Politycy raczej milczą na jej temat, a jeśli już się w tej materii wypowiadają, to wyrażają wobec TTIP entuzjazm. Ostatnio europosłanka PO Danuta Hübner mówiła, że Polska będzie jednym z największych beneficjentów TTIP. Czyżby?

Pomijam już fakt, że rzeczona umowa o wolnym handlu jest negocjowana w dużej tajemnicy i do opinii publicznej przenika tylko część tego, o czym rozmawiają unijni i amerykańscy biurokraci. Ale jeśli jakaś umowa jest owiana taką tajemnicą, to nie może oznaczać niczego dobrego. Krytycy TTIP wskazują, że może negatywnie wpłynąć na suwerenność państw, umożliwiając łatwe oprotestowanie praw stanowionych w interesie obywateli, ale uderzających w interesy wielkich korporacji. A ponieważ interes państw najczęściej stoi w sprzeczności z interesem wielkiego biznesu, można się spodziewać, że demokratycznie wybrane rządy staną się zakładnikami kapitału. Do tego TTIP ma szansę uderzyć w europejskie standardy rynku pracy i praw konsumentów. Ale jeszcze większe konsekwencje może przynieść dla państw takich jak Polska.

Zobacz też: Cejrowski ostro o imigrantach: To INWAZJA

Entuzjaści TTIP w naszym kraju mówią m.in., że umowa o wolnym handlu z Amerykanami sprawi, iż polskie firmy łatwiej zdobędą amerykański rynek, bo nie będą musiały mierzyć się z obecnymi barierami. Dobre sobie. Jak polskie firmy masowo podbijają obce rynki pokazuje nasza akcesja do Unii Europejskiej. Gdy przystąpiliśmy do niej rynek unijny natychmiast stanął przed naszymi firmami otworem. Podobnie jak przed zagranicznymi firmami otworzył się rynek polski. Efekt tego jest taki, że ekspansja silnych i bogatych firm z Zachodu, z którymi nasze - ani w Polsce, ani za granicą - nie mogły konkurować, zdusiła naszą rodzimą gospodarkę. Pocieszenie było takie, że dostaliśmy w zamian ogromne fundusze unijne na modernizację. Przy TTIP żadnej jałmużny nie będzie. Będziemy za to od razu wystawieni na bezlitosną konkurencję ze strony firm amerykańskich, co raczej dobije te resztki polskiej gospodarki, które nam zostały.

I nie trzeba być profetą, żeby to przewidzieć. Wystarczy wiedzieć, że idea wolnego handlu działa z obopólnym zyskiem tylko dla partnerów, którzy mają porównywalne gospodarki. Liberalizm to prawo dżungli, w którym wygrywa tylko silniejszy. W tym ekonomicznym darwinizmie Polska jest na początku łańcucha pokarmowego, co przy przyjęciu TTIP sprawi, że staniemy się jeszcze bardziej peryferyjną gospodarką niż obecnie. Czy takie zyski ma na myśli pani Danuta Hübner, kiedy tak zachwala tę umowę?