Tomasz Walczak komentuje: Rządy publicystów

2018-08-27 5:25

Pewnym truizmem staje się przypominanie o tym, że nic tak PiS nie spaprał jak polityki zagranicznej. Rządowi politycy mogą zaklinać rzeczywistość, przekonując, że jeszcze nigdy z Polską nikt się tak nie liczył, jej pozycja i prestiż na arenie międzynarodowej rośnie. Że dzięki PiS dumnie wstaliśmy z kolan, ale w polityce zagranicznej nie trzeba klęczeć czy się prostować – wystarczy twardo stać na ziemi. Z tym rządząca ekipa ma wyjątkowy problem.

Tomasz Walczak

i

Autor: Archiwum serwisu Tomasz Walczak

Po pierwsze, z polityki zagranicznej uczyniła funkcje polityki krajowej i przenosi poza granice Polski wszystkie swoje paranoje. A paranoików nikt poważnie nie traktuje. Polityka godnościowa PiS kończy się więc kolejnymi upokorzeniami. Druga rzecz jest taka, że polityką zagraniczną zajmują się wszyscy oprócz MSZ. Raz bierze się do niej – z opłakanym zresztą skutkiem – Patryk Jaki, który wbrew resortowi dyplomacji przepycha idiotyczną i szkodliwą ustawę o IPN, po której trzeba było sprzątać przez pół roku, a i tak zniszczenia przez nią wywołane będziemy reperować przez lata. Teraz do dzieła rusza Jarosław Gowin, który – jak przystało na wicepremiera rządu – beztrosko chodzi i opowiada, że polski rząd może nie uznać wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Sądu Najwyższego. Adam Bielan twierdzi, że to „czysto publicystyczna deklaracja”, ale problem polega na tym, że cały cywilizowany świat traktuje słowa członków rządu z pełną powagą, a nie jako enuncjacje rączego publicysty, któremu zdarza się czasami zagalopować.

Wiem, że polska polityka przyzwyczaiła nas do tego, że funkcjonujący w niej ludzie mówią dużo, choć rzadko z sensem i ich mowa-trawa na nikim nie robi już wrażenia. Premier Gowin przekonuje, że słowa o nieuznaniu wyroku TSUE to jego prywatna opinia, ale jako filozof, wieloletni polityk, sprawujący ważne funkcje powinien wiedzieć, że póki pełni swoją funkcję, jego słowa będą odbierane jako stanowisko rządu. Na co zresztą wskazuje ustawa o Radzie Ministrów, w której art. 8 jasno jest napisane, że ministrowie rządu w swoich wystąpieniach prezentują ustalone na jego posiedzeniu stanowisko.

Albo więc Jarosław Gowin powinien się przebranżowić i wrócić do pisania, albo zadbać o to, by swoimi wypowiedziami nie działać na niekorzyść państwa, które reprezentuje. A zapowiedzi niestosowania się do powszechnie uznawanego i szanowanego organu UE, jakim jest jej Trybunał Konstytucyjny, trąci wewnątrzunijnym rokoszem. A rewolucjonistów w Unii nikt nie szanuje i nie traktuje jako partnera do poważnych rozmów. W takiej sytuacji nie da się walczyć o ważne dla Polski sprawy. Dziwne, że o takich oczywistościach trzeba tym amatorom z PiS ciągle przypominać.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki