Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Tomasz Walczak komentuje: Czego nie rozumie Krystyna Janda

2018-09-08 5:00

Powiadają, że prawdziwy dramat jest wtedy, gdy aktor zaczyna mówić własnym tekstem. Krystyna Janda to aktorka wybitna, ale kiedy wychodzi poza scenariusz, zaczyna się robić niezręcznie. Czytam z pewnym niedowierzaniem jej refleksje na temat polskiej polityki i naszego społeczeństwa. Oto z wywiadu dla warszawskiego dodatku do „Gazety Wyborczej” dowiaduję się, że w rodzącej się III RP „każdy mógł sobie z tą wolnością zrobić, co chciał. To był raptownie kraj wielkich oszałamiających możliwości. Mogli sobie na to zapracować. (…) Wszyscy”.

Wiem, że pani Krystyna żyła wtedy wielkim kinem, wielkim teatrem i mogła pewnych rzeczy nie zauważyć. Ale byłbym na jej miejscu jednak ostrożny w tak kategorycznych sądach. Ja oraz wielu ludzi, którzy lata 90. świadomie przeżyli, zapamiętali je nie jako czas nieskończonych możliwości, ale wielkich rozczarowań. Jako dziecko klasy pracującej doskonale pamiętam wielomiesięczne okresy, kiedy rodzice – chociaż mieli tyle szczęścia, że nie padli ofiarą strukturalnego bezrobocia – nie otrzymywali w ogóle wynagrodzenia. A kiedy musisz zabezpieczyć podstawowy byt rodziny, nie masz głowy, żeby „zrobić z wolnością, co chcesz”. Modny slogan tamtych czasów głosił, że wystarczy ciężko pracować, a sukces stanie się i twoim udziałem.

Tak jak Państwo znam wiele osób, które w tamtych pionierskich czasach urabiali sobie ręce po łokcie na kilku etatach, żeby ledwie spiąć domowy budżet. Ciężka praca nie była kluczem do awansu społecznego. Była zwykłym kieratem odbierającym czas wolny, zdrowie i życie rodzinne. Polska lat 90. i wczesnych 2000. nie była krajem nieograniczonych możliwości, ale krajem wiecznego jutra. Przekonywano, że obecne trudności są niczym wobec ziemi obiecanej, do której dążymy. Byli ci nieliczni, którzy dzięki splotowi wielu okoliczności do niej dotarli, ale większość społeczeństwa tonęła w trudnej rzeczywistości. Kiedy ludzie upominali się o swoją godność i interes ekonomiczny, czekały ich oskarżenia o bycie hamulcowymi przemian, ludźmi sowieckimi, którzy powinni wymrzeć i trafić na śmietnik historii. Trudno się dziwić, że elity, które ich o tym przekonywały, spotkało gorzkie rozczarowanie, kiedy ludzie wybrali PiS potrafiący to niezadowolenie zagospodarować. Jeśli dziś ludzie pokroju Krystyny Jandy nadal tego nie rozumieją, to być może słusznie skazani są na zemstę ludu i odesłanie właśnie ich na śmietnik historii. Takich elit żadne społeczeństwo bowiem nie potrzebuje.