Kiedy czyta się te laurki, można odnieść wrażenie, że żyjemy w najlepszym z możliwych światów. I że wreszcie ktoś mówi, jak jest. A jest tak, że wędrówka przez ten padół łez dzięki niestrudzonym politykom PiS stała się jakby łatwiejsza, a życie, cytując klasyka, weselsze. Dzieci też rodzi się więcej, bo w swojej mądrości władza wprowadziła program 500+ i ulżyła milionom Polaków. I tak jak kiedyś mieliśmy pokolenie JPII, tak dziś, zrodzone z miłości i 500 zł nowe pokolenie, rozmiłowani w PiS dziennikarze niezależni nazywają "dziećmi Beaty".
"Efekt Beaty" to jednak zjawisko sięgające daleko poza kwestie prokreacji. Jak można się bowiem dowiedzieć z programowego, wyrażającego wszystkie namiętności prawicy tekstu "Hołd dla Premier Beaty Szydło", który zamieścił portal TV Republika, szefowa rządu zastała Polskę barbarzyńską, a zostawiła cywilizowaną. Na biednym południu Polski, jak głosi autor, "jeszcze niedawno najbardziej wykluczeni społecznie ludzie żywili się upolowanymi psami". Ale Beata Szydło sprawiła, że "dzieci z patologicznych rodzin bez jakiejkolwiek szansy na godne rodzinne życie, dziś z uniesionym czołem i rodzicami trzymającymi ich za rękę idą na spacer". Prawe to i sprawiedliwe, słuszne i godne podziwu. "Za to dobro, którego pierwszy raz są spadkobiercami" wdzięczni Polacy mogą "uklęknąć i oddać hołd".
Czyta to wszystko człowiek i zazdrości: temu rządowi, tej partii, tej premier. Miłość do nich jest tak głęboka, że przykrywa wszelkie targające nim wątpliwości. Bo czy rzeczywiście dzieci w Polsce nagle rodzi się więcej? Niby rok do roku tak, ale np. w 2012 roku urodzeń było mniej więcej tyle samo, co teraz. A w 2009 r. o prawie 40 tys. więcej niż za dobrodziejów z PiS. Trudno więc uznać, że mamy do czynienia ze zbawiennym wpływem 500+. Oczywiście, ten program poprawia jakość życia najbiedniejszych i wyprowadza dzieci ze skrajnej biedy, co jest sukcesem niewątpliwym. Wątpliwości budzi już to, czy rzeczywiście za PO urządzało się masowe polowania z nagonką na bezpańskie psy. Bieda panowała skandaliczna, jak na kraj "bezprzykładnego sukcesu", ale że było jak za oblężenia Leningradu? Czysta bzdura. Taka sama jak te wszystkie hołdy wiernopoddańcze pisane rękami uzależnionych od łaski i niełaski PiS publicystów. I szczerze mówiąc, to dziwię się, że nasi ukochani przywódcy znoszą je i nie powiedzą tym wszystkim wazeliniarzom, że wyznania miłości też mają granice żenady.