Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: Duda jak schyłkowy Komorowski

2018-09-22 5:00

Najgorsze, co może spotkać polityka, to przyklejenie mu łatki obciachowca. Za klasyczny przykład uchodzi tu Bronisław Komorowski, który po fatalnej kampanii wyborczej w 2015 r. stał się punktem odniesienia, wręcz wzorcem żenady, którego miarą zaczęto mierzyć skalę obciachu. Porównanie kogoś do byłego prezydenta jest jak pocałunek śmierci, a nawet samospełniającą się przepowiednią. Nieustannie przekonuje się o tym Rafał Trzaskowski, którego kampania wyborcza w Warszawie została już dawno okrzyknięta powtórką z rozrywki: hasło „Trzaskowski jak Komorowski” odmieniono już przez wszystkie przypadki.

Najwyraźniej Bronisławowi Komorowskiemu pozazdrościł Andrzej Duda, którego prezydentura w ostatnich tygodniach wyraźnie straciła sterowność i coraz bardziej przypomina schyłkowe miesiące kadencji poprzednika. Na pewno panu prezydentowi nie służy zakopanie topora wojennego z obozem PiS. Póki się z kolegami z partii matki spierał, podszczypywał ich czy widowiskowo rzucał kłody pod nogi, wychodził na człowieka zdecydowanego, pracując na pewną wyrazistość, która na takim stanowisku jest niezbędna. Teraz, kiedy w Pałacu Prezydenckim zwyciężyło myślenie, by wrócić do starych dobrych czasów, kiedy z Nowogrodzką grał jedną melodię, wyraźnie nam się prezydent pogubił.

Złym sygnałem było spotkanie z mieszkańcami Zgorzelca, na którym, zagadnięty w tłumie o zamknięcie największego zakładu pracy w pobliskim Pieńsku, rzucił słynne już: „Proszę się nie martwić, otworzą następny”. Zapachniało legendarnym „zmień pracę, weź kredyt” Komorowskiego. Potem przyszły słowa o UE jako „wyimaginowanej wspólnocie”, które odebrano jako podbijanie antyunijnych nastrojów w Polsce. Teraz „afera” ze zdjęciem z Donaldem Trumpem z podpisania wspólnej deklaracji, gdzie amerykański prezydent siedzi przy swoim biurku, a nasz pochyla się nad nim niczym jego sekretarz. Teraz na Twitterze Andrzej Duda boksuje się z dziennikarzami, jak sam mówi, „lewackich mediów”, oskarżając ich o stronniczość i pogardę, co wygląda na enuncjacje człowieka zgorzkniałego, zmęczonego polityką i histerycznego – czyli wszystko to, czego poważny polityk powinien unikać.

Nie wiem, co dzieje się w Pałacu Prezydenckim, ale wyraźnie coś się w tej prezydenturze zacięło. Jeśli to chwilowa zniżka formy, pewnie za chwilę o tym wszystkim zapomnimy. Jeśli to strukturalny kryzys, Andrzej Duda będzie się nam zużywał szybciej niż Bronisław Komorowski i w końcu jako symbol obciachu zajmie miejsce swojego niezbornego poprzednika.