Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: Do samego końca – Zjednoczonej Prawicy lub Rzeczypospolitej

2020-02-10 7:18

Kiedy Solidarna Polska w 2014 r. zaliczyła srogi wyborczy falstart i nie pomogła jej nawet rozpoznawalność Zbigniewa Ziobry, skłócony z nim niedawny sojusznik Jacek Kurski stwierdził w swoim stylu, że Ziobro jest „jedyną na świecie lokomotywą (wyborczą – przyp. red.), którą trzeba pchać”. Dziś ta sama lokomotywa jest tak rozpędzona, że maszynista stracił nad nią kontrolę.

Sobotnia konwencja Solidarnej Polski była kolejnym akordem melodii wygrywanej przez ziobrystów, pod którą tańczy nie tylko debata publiczna, ale też Prawo i Sprawiedliwość. Zbyt zajęty sobą, obsadzaniem kolejnych stanowisk i wewnętrznymi rozgrywkami PiS niepostrzeżenie oddał Ziobrze polityczną inicjatywę. Z czego on chętnie skorzystał, by budować swoją pozycję na prawej stronie. Wzmocniony wyborami i rozwodnieniem PiS Ziobro i jego Solidarna Polska grają na siebie, wchodząc w rolę czołowych radykałów, przy których pisowski mainstream wygląda na grzeczne pensjonarki.

To Ziobro obsługuje dziś pisowski betonowy elektorat, wymachuje rewolucyjnym sztandarem i po cichu kanibalizuje PiS w terenie, przyciągając pod swoje skrzydła lokalnych działaczy tej partii. Zerwał się z krótkiej smyczy, na której trzymał go od dawna Jarosław Kaczyński, traktując go nie jak równoprawnego współlidera prawicowej koalicji rządowej, ale człowieka od brudnej roboty. To Ziobro daje dziś sygnał do walki z „sędziowską kastą” czy „brukselską biurokracją”. To on wiedzie rządową większość na polityczne barykady z okrzykiem „ani kroku wstecz!”. To on zapowiada walkę do samego końca: Zjednoczonej Prawicy lub Rzeczypospolitej.

Pytanie tylko, czy Ziobro korzysta z chwilowej swobody i chaosu, które wytworzyły się w powyborczej układance rządowej, i próbuje zaznaczyć swoją podmiotowość, czy na serio znów uwierzył, że przyszedł czas na jego światłe przywództwo na prawicy. Bo jeśli to drugie, to za chwilę się boleśnie wykolei, a wraz z nim cały obóz „dobrej zmiany”, który może nie wytrzymać napięć wywołanych przez wysokooktanowe ego pana ministra.