Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: Czego nie zrozumiał marszałek Grodzki?

2019-11-26 9:01

Tomasz Grodzki, nowy marszałek opozycyjnego Senatu, w oczach wielu jest nadzieją opozycji na lepszą, bo mądrzejszą politykę, która wywróci pisowski stolik. Im więcej jednak pan marszałek mówi, tym bardziej widać, jak bardzo płonne to nadzieje.

Oto Tomasz Grodzki błyskawicznie zamienia się nam w jednoosobową grupę rekonstrukcyjną nieboszczki Unii Wolności. Najpierw, kiedy wybrano go na marszałka Senatu, pozował na Tadeusza Mazowieckiego w słynnym geście victorii. Teraz, kiedy poznajemy jego poglądy na świat, coraz bardziej przypomina się też darwinizm społeczny, który był nieodzownym elementem etosu tej formacji. Jak pamiętamy, UW była grupą fundamentalistów rynkowych, którzy ultraliberalnymi rozwiązaniami gospodarczymi próbowali ratować Polskę przed zapaścią i do dziś uważają, że im się to świetnie udało. Nic, że ich reformy doprowadziły m.in. do strukturalnego bezrobocia, koszmarnej biedy lat 90., spisały na straty przynajmniej jedno pokolenie Polaków, którzy mieli pecha być w wieku produkcyjnym w czasach niekończącej się transformacji, a także odpowiadają za wiele reform, które uśmieciowiły rynek pracy i sprawiają, że pokolenie wychowane już w III RP skazane jest na wieczną niestabilność bez większych szans na dobre pensje, kodeksowe zatrudnienie czy własne mieszkania.

No więc ten etos, który, zdawałoby się, już dawno trafił do formaliny w muzeum martwych idei politycznych, nadal żyje w osobie pana marszałka. W rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim w TOK FM Tomasz Grodzki z dumą opowiadał na przykład o tym, jak to jako dyrektor szpitala zyskał sobie dozgonną wdzięczność pielęgniarek, które wysłał na umowy śmieciowe, bo dzięki temu mogły brać więcej dyżurów. Pan marszałek mentalnie nie wyszedł jeszcze z lat 90., kiedy „elastyczność” pracy, a de facto wyzysk pracowników były cnotą tej pionierskiej epoki polskiego kapitalizmu. Ale gdyby chciał, zauważyłby, że śmieciówki to żadna łaska ani tym bardziej żadne zbawienie dla pracowników, bo skazuje ich na prekaryzację, czyli brak stabilizacji i wzrost niepewności życiowej.

Pamiętam, jak całkiem niedawno pewna pani redaktor w pewnym popularnym radiu burzyła się, że się na śmieciówki obrażamy, skoro „myśmy o nie walczyli”. Nie wiem, ani pielęgniarki ze szpitala prof. Grodzkiego, ani kilka milionów Polaków, którzy na śmieciówkach pracują, nigdy się o nie nie prosiło. Chcieli godnej pracy za godną pensję i wielu z nich nigdy jej nie zobaczyło. I nie jest to powód do dumy ani dla Tomasza Grodzkiego, ani dla nikogo innego, kto ich do tego zmusił. To powód do wstydu.

Obejrzyj rozmowę z prof. Andrzejem Zybertowiczem, który był gościem programu "Twarzą w twarz":

Nasi Partnerzy polecają