Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Ciszej nad tą premią

2018-02-14 3:00

Miało być inaczej, wyszło jak zawsze. Miała być gruntowna sanacja państwa, koniec z przywilejami władzy i dojeniem państwa. Tradycyjnie jednak wiele musi się zmienić, aby nie zmieniło się nic! Kiedy Platforma rozdawała swoim ludziom przyprawiające o zawrót głowy premie za rządzenie, PiS był pierwszy do oburzania się. Od kiedy przejął rządy, twórczo rozwija patologie, za które krytykował poprzedników. Miliony złotych płyną więc na konta ministrów, wiceministrów i członków gabinetów politycznych w ramach premii uznaniowych za wielkie sukcesy rządu. Nawet do tych, którzy okazali się tak marnymi ministrami, że trzeba było ich z rządu posunąć.  

PiS, oczywiście, uważa, że nic się nie stało, bo to tak wspaniały rząd, a ministrowie tacy genialni, że zasłużyli na jeszcze więcej. Ciekawe jednak, że jakoś politycy rządzącej partii boją się o tym mówić. Od poniedziałku dziennikarze łapią nagrodzonych, żeby zapytać ich o zdanie i wiedzą państwo, co? Zdecydowana większość odmawia rozmowy na ten temat! Niektórzy czołowi politycy PiS reagują nawet oburzeniem, że chcemy ich o to pytać. Szkoda, że nie byli równie oburzeni, kiedy premie im lub ich kolegom przyznawano. Rozumiem strach przed gniewem podatników, ale wyciągnąć ręki po pieniądze tychże podatników jakoś się nie bali. I gdzie jest ta słynna transparentność rządu, o której mówił szef kancelarii premiera, Michał Dworczyk? Bo nadal jest dla mnie zagadką, czym sobie rządowe towarzystwo na takie sowite premie zasłużyło.

Próbę rozjaśnienia wyborcom tej sytuacji podjął minister środowiska Henryk Kowalczyk. Stwierdził, że to bonus za nadgodziny spędzone w pracy. Osobliwe tłumaczenie dla kogoś, kto z założenia nie pracuje od 8 do 16. I tym bardziej oburzające, że nie on jeden siedzi w pracy po godzinach. Polacy to oprócz Greków najbardziej zapracowany naród UE, ale jednocześnie jeden z najbiedniejszych i jakoś nie słyszałem, żeby rząd pragnął im to w jakiś sposób wynagrodzić. Zresztą nikt się panu ministrowi do rządu pchać nie kazał. Skoro mierzi go służba ojczyźnie za kilkanaście tysięcy złotych, to może minął się z powołaniem? Dziwne, jak na przedstawiciela partii, która przekonuje, że jak żadna inna ma Polskę w sercu. Najwyraźniej bez kosmicznych premii w PiS kochają tę Polskę jakby mniej.

Zobacz: Wyrzucili go z rządu i dostał 65 tys. zł premii. Emeryci oburzeni