Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: Bagnet na broń!

2016-05-22 4:00

Dziś Komisja Europejska ma zdecydować, co począć z krnąbrną Polską PiS, która, cytując Billa Clintona, uznała, że "demokracja to zbyt wielki problem". Rząd na egzekucję z założonymi rękami nie zamierzał czekać i w piątek przystąpił do frontalnego ataku na unijnych urzędników. A jakby tego było mało, głosami PiS i Kukiza Sejm przyjął absurdalną uchwałę o obronie suwerenności Polski.

W tej groteskowej atmosferze brakowało tylko tego, żeby w gniewnym przemówieniu premier Szydło obok cytatów z kardynała Wyszyńskiego pojawiły się nawiązania do słynnego wystąpienia Józefa Becka z maja 1939 roku, w którym mówił o tym, że "my, Polacy, nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę". Całe też szczęście, że Władysław Broniewski jak na gusta polityków PiS był zbyt komunistyczny, bo jeszcze byśmy usłyszeli, że "kiedy przyjdą podpalić dom,/ ten, w którym mieszkasz - Polskę,/ (.) Bagnet na broń!".

Wracając na ziemię - KE, owszem, wykazuje się wobec naszego kraju zupełnie niepotrzebną nadgorliwością. Polskie perypetie z demokracją wcale nie są czymś wyjątkowo gorszącym na tle tego, co wyprawiało się czy wyprawia w innych krajach członkowskich. Zresztą rację mają politycy PiS, którzy twierdzą, że Unia ma obecnie dużo większe problemy niż zajmowanie się stanem praworządności w naszym kraju. Jasne, nie czas żałować róż, kiedy płoną lasy. Niemniej i naszym rządzącym zabrakło chłodnej głowy. Tworzenie atmosfery zagrożenia polskiej suwerenności rodem z gorącego lata 1939 r. już samo w sobie jest bzdurą. Tak samo jak wdawanie się z KE w pyskówki.

Zamiast bowiem uparcie tłumaczyć, co powinno być w tym momencie priorytetem Unii, zamiast lawirować, grać na zwłokę i chociaż udawać, że chce się rozwiązać polski kryzys konstytucyjny, rząd poszedł na totalną konfrontację z Brukselą. Zupełnie jakby właśnie u granic Polski stały zbrojne oddziały unijnych urzędników czekające na sygnał z centrali, by dokonać na nasz kraj inwazji. A nie stoją. KE w zasadzie nie ma narzędzi, żeby realnie i boleśnie uderzyć w Polskę. Co najwyżej polityka PiS może doprowadzić do dalszej marginalizacji głosu Polski w ważnych dla naszego kraju sprawach. Niemniej pohukiwania na Brukselę i wywołanie paniki moralnej przez rząd akurat tego procesu na pewno nie powstrzymają.

PiS chciał pewnie udowodnić niedowiarkom w Polsce i Europie, jaki to z niego chojrak. Tyle że zachowuje się jak osiłek, który z braku siły argumentu ucieka się do argumentu siły, wierząc, że kipiącym testosteronem może nadrobić własne braki intelektualne. Być może na paru niewiastach robi to wrażenie, ale większość kobiet takimi miernotami gardzi. Na pewno nie zaimponuje to Brukseli, w której liczy się ucieranie stanowisk w żmudnych negocjacjach, a nie za pomocą ordynarnej bijatyki.

Zobacz: Jan Ordyński: Decyduje Kaczyński