"Super Express": - Jak ocenia pan negocjacje między partiami w Sejmie w sprawie zakończenia kryzysu parlamentarnego?
Tomasz Sygut: - Obserwuję to wszystko z ogromnym smutkiem i niepokojem. Na myśl przychodzą obrazki, które oglądaliśmy dotąd w innych parlamentach, o mniej ugruntowanej demokracji. Najbardziej przykre jest to, że de facto spór dotyczy ustawy budżetowej, która i tak zostałaby przegłosowana, bo Prawo i Sprawiedliwość ma większość. Mam wrażenie, że gdyby marszałek Kuchciński przed idiotycznym wykluczeniem z obrad posła Michała Szczerby napił się zimnej wody, tej całej awantury by nie było.
- No ale PiS twierdzi, że budżet i tak został przegłosowany. W sumie można zrozumieć obawy partii rządzącej, że jak głosowanie się powtórzy, to opozycja już zawsze będzie blokować mównicę i fotel marszałka.
- Ale to musielibyśmy założyć, że 16 grudnia nic się w Sejmie nie wydarzyło, a to blokowanie mównicy nie miało żadnego sensu. Ja przypomnę, że jednak się wydarzyło. Najpierw była decyzja marszałka Kuchcińskiego o praktycznie wyrzuceniu dziennikarzy z Sejmu, potem wykluczenie posła Szczerby, wreszcie głosowanie nad budżetem w Sali Kolumnowej. Nie wiemy, czy było tam kworum, kto głosował, nie było tam dziennikarzy. Wiemy, że są ekspertyzy nie polityków opozycji, ale ekspertów, które podają w wątpliwość legalność tego głosowania. A mówimy przecież o ustawie kluczowej, czyli budżecie. Co stanie się, jeśli jego legalność zakwestionują na przykład inwestorzy? Dziś żadna ze stron nie chce się cofnąć. Odnoszę wrażenie, że gdyby Grzegorz Schetyna i Jarosław Kaczyński chcieli spór rozwiązać, to są na tyle doświadczonymi politykami, że wiedzieliby, jak to zrobić nie w świetle kamer podczas wciąż przekładanych negocjacji.
- A kto w takim razie zyska na tym sporze?
- Politycznie - Prawo i Sprawiedliwość wzmocni swoją pozycję w twardym elektoracie. Jeśli chodzi o partie opozycyjne, wydaje się, że bardziej wygra Platforma i Grzegorz Schetyna, którego stanowisko było bardziej jednoznaczne i twarde niż Ryszarda Petru, który raz sam proponował porozumienie, potem się z niego wycofywał. Najbardziej przykre, że zyskają politycy, ale bardzo straci Polska.
Zobacz także: Wiesław Gałązka: Kijowski to pięta achillesowa KOD