„Agent Tomek” bis
Warszawska prokuratura wszczęła śledztwo ws. przekroczenia uprawnień przez Donalda Tuska – doniosła TVPiS. O co chodzi? Otóż Tusk będąc premierem, w trosce o interesy państwa, zlecił kontrolę firmy „Składy Węgla” niejakiego Falenty, która całymi pociągami zwoziła rosyjski węgiel do Polski. Teraz Falenta oskarża Tuska, że bezprawnie naraził go na straty. Prokuratura – jak należy rozumieć – podziela jego zdanie.
Prokuratura mierzy swym oskarżeniem w dwa cele na raz. Pierwszy to zajęcie Tuska czym innym niż kampania wyborcza – będzie wzywany na przesłuchania i za każdym razem jakiś funkcjonariusz TVPiS „dotrze do materiałów ze śledztwa” i poinformuje publikę, że Tusk wypada podejrzanie. Cel drugi: takie oskarżenie będzie za kilka tygodni poręcznym pretekstem dla popisów „komisji do zbadania wpływów Rosji na politykę energetyczną kraju”. Oskarżenie sklecone na podstawie donosu typka skazanego za nielegalne podsłuchy u „Sowy i Przyjaciół”, bohatera artykułów i książek opisujących rosyjskie wpływy w Polsce świadczy, że strach przed Tuskiem jest wielki, skoro Ziobro używa przeciw niemu kogoś na wzór „agenta Tomka”.
Zamach na Tuska to jednak nic w porównaniu z wyznaniem Kaczyńskiego. W czasie spotkania z aktywem w Janowie Lubelskim przyznał, że PiS pod jego kierownictwem dokonał bezprawnej zmiany ustroju państwowego.
„W 2015 r. rozpoczęła się zmiana ustroju Polski, szczególnie społeczno-gospodarczego, ale także i politycznego. Ten pierwszy ustrój po komunizmie — od razu chcę powiedzieć — mimo wszystkich swoich ogromnych wad, dużo lepszy od komunizmu, dający nam suwerenność (…). Ale ten ustrój już w swoich założeniach miał, można powiedzieć, elementy, które określając łagodnie, można nazwać błędami.”
Kaczyński wraz z całym PiS-em i przybudówkami zaczął te „błędy” usuwać. Na pierwszy ogień poszła praworządność – kościec każdego demokratycznego państwa. Wymiar sprawiedliwości podporządkowano politycznemu nadzorowi. Na czele najważniejszych instytucji strzegących przestrzegania prawa postawiono atrapy. Na prezydenta wybrano narciarza, na Marszałka Sejmu miniaturę marszałkowskiego majestatu. Z Sejmu zrobiono kabaret, Trybunał Konstytucyjny obsadzono odkryciem towarzyskim - PiS mógłby to wszystko zrobić, ale musiałby wygrać wybory tak, by mieć tzw. większość konstytucyjną. Tylko wtedy mógłby zmieniać konstytucję. To jednak nigdy nie nastąpiło. Kaczyński zignorował więc prawo, a jego nominaci pomogli mu w tym. Nie mając ku temu podstaw prawnych zmienił ustrój społeczno-gospodarczy i polityczny. To się nazywa „zamach stanu” tyle, że bez użycia siły. Myślę, że gdy prawdziwie niezależna prokuratura będzie się zastanawiała nad postawieniem zarzutów zamachowcom, to Ziobro i Kaczyński dostarczyli jej właśnie bardzo silnych argumentów na rzecz tej decyzji.