"Super Express": - Jak ocenia pan najnowsze pomysły prezesa PiS w sprawie ordynacji samorządowej?
Jacek Żalek: - To są pomysły PiS, ja jestem z Polski Razem. Myślę, że najlepiej, by spytał pan polityków Prawa i Sprawiedliwości...
- Pytałem już kilku. Nie byli zbyt rozmowni. Może porozmawiajmy czysto teoretycznie o konkretnych postulatach?
- (śmiech) Dobrze.
- Ograniczenie kadencji burmistrzów i prezydentów miast. Dobry czy zły pomysł?
- Sprawa jest dość skomplikowana. Z jednej strony prezes Jarosław Kaczyński ma rację, proponując tego typu rozwiązanie. W wielu gminach powstały tzw. układy zamknięte - rządzący samorządowcy wspólnie z lokalnym biznesem tworzą pewien układ, który de facto trzęsie miastem i gminą. Bywa, że patologie utrzymują się przez lata. I wspomniana kadencyjność może być skuteczną formą ich eliminacji, zapewnia dopływ "świeżej krwi". Z drugiej strony propozycja ma poważne wady - może krzywdzić wspaniałych samorządowców, którzy przez lata poświęcili się sprawom lokalnej społeczności, a żadnego układu nie stworzyli.
- Hamletyzować jest łatwo. Należy ograniczyć liczbę kadencji dla samorządowców czy nie?
- Należy rozważyć wiele rozwiązań. Być może najlepszym byłoby ograniczenie kadencyjności przy jednoczesnym wydłużeniu samej kadencji z czterech do np. sześciu lat. To czas, w którym burmistrz bądź prezydent mógłby się wykazać, z drugiej strony dłuższe trwanie na stanowisku groziłoby sytuacją, że byłby wypalony.
- No dobrze. Zmiany w ordynacji samorządowej to nie tylko liczba kadencji prezydentów i burmistrzów. W środowisku PiS pojawił się m.in. pomysł, by w przypadku, gdy liczba głosów nieważnych przekroczy 5 proc., wybory powtarzać. Nie istnieje obawa, że ktoś - przykładowo służby sąsiedniego mocarstwa - może "wykreować" liczbę nieważnych głosów tak, by sparaliżować proces wyborczy w Polsce?
- Jak pan sam powiedział - to pomysły, nie są jeszcze w fazie projektów. Wśród zgłaszanych postulatów za o wiele ważniejsze uważam te dotyczące przezroczystych urn do głosowania, monitorowania przez kamery całego procesu wyborczego, wreszcie tego, by głosować nie za pomocą książeczki, ale na jednej dużej karcie do głosowania. Zapewnienie przejrzystości samego głosowania sprawi, że sprawa nieważnych głosowań stanie się problemem czysto teoretycznym, bo głosów nieważnych oddanych nie będzie 5 proc., ale mniej niż pół promila. A, niestety, dotąd był z tym problem - w wyborach samorządowych 2014 roku różnica między głosami oddanymi w wyborach a sondażem exit poll wyniosła aż 20 proc.
- W dyskusji o nowej ordynacji zainteresowanie wzbudził jeszcze jeden postulat - większej zawartości PiS w PiS. W podtekście chodzi o wymianę partyjnych kadr przed wyborami samorządowymi, kreowanie nowych kandydatów. O co chodzi?
- Nie wiem. Wydaje mi się, że prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzić może o to, by ludzie angażujący się w działalność samorządową mocniej związani byli z partią Prawo i Sprawiedliwość. I znów - z punktu widzenia partyjnej polityki, trudno odmówić prezesowi racji. Jednak od strony praktycznej postulat budzi wątpliwości. O ile w okresie II RP sprawa była prosta - jak ktoś był chłopem, utożsamiał się z PSL i do niego wstępował, robotnikiem - działał w PPS, ziemianinem - w organizacjach prawicowych, o tyle po okresie PRL do wszelkiej działalności partyjnej Polacy mają dystans. I czas wielomilionowych organizacji partyjnych minął. W związku z tym docenić należy tych obywateli, którzy chcą angażować się społecznie, działać, choć niekoniecznie nosić legitymację partyjną.
Zobacz: Poseł PO wymienia imiona Trzech Króli. Belzebub?! Wpadka Arkadiusza Myrchy!