Prof. Robert Flisiak przekonuje, że po odejściu z Rady Medycznej odczuwa "ulgę". - Chyba wszyscy odczuwaliśmy bardzo duży dyskomfort, żeby nie powiedzieć frustrację. Bo najgorsze jest, jeżeli chcesz coś zrobić i nie możesz.
Kamila Biedrzycka: Zdecydował pan o odejściu z Rady Medycznej działającej przy premierze. Czuje pan złość, frustrację, bezsilność, rezygnację?
Prof. Robert Flisiak: Nie, żadna z tych rzeczy. Szczerze mówiąc odczuwam ulgę, bo do momentu, w którym podjęliśmy decyzję o rezygnacji, chyba wszyscy odczuwaliśmy bardzo duży dyskomfort, żeby nie powiedzieć frustrację. Bo najgorsze jest, jeżeli chcesz coś zrobić i nie możesz. W tej chwili mamy jednak poczucie, że zrobiliśmy wszystko, co w tych warunkach było możliwe, żeby pobudzić rząd i parlament do jakiegokolwiek działania. Mam nadzieję – może zbyt górnolotnie – że nasza decyzja wyleje kubeł zimnej wody na głowy przynajmniej paru parlamentarzystów, którzy oprzytomnieją i zastanowią się. Oczywiście nie liczę na tych skrajnych, ale na wahających się. Żeby zastanowili się nad swoim sumieniem i nad tym, czy mogą spojrzeć w lustro opóźniając podejmowanie decyzji. Bo, w tej chwili, to od parlamentu zależy życie tysięcy ludzi.
- Kto jest największym hamulcowym w tworzeniu strategii walki z pandemią?
- To oczywiste, bo ci hamulcowi sami się deklarują. To są parlamentarzyści z tzw. grupy sanitaryzmu, która powinna być rozwiązana przez marszałek Sejmu, jako grupa działająca na szkodę państwa.
- Ale to premier i minister powinni podejmować decyzję, przynajmniej w teorii.
- Tak by się wydawało i tak być powinno, ale jak widać tak nie było.
- Pytali państwo premiera, wprost, dlaczego żadne, konkretne decyzje – choćby ws. certyfikatów covidowych – nie są podejmowane?
- Tak, oczywiście. Na każdym spotkaniu, przy każdej okazji pytaliśmy dlaczego chociaż nie próbuje się przynajmniej złożyć do parlamentu pewnych ustaw i rozwiązań.
- I co państwo słyszeli?
- Odpowiedź pana premiera i pana ministra była taka, że do tego trzeba decyzji większości, a tę trudno zebrać.
- Trudno? Przecież wsparcie deklaruje nawet opozycja!
- To już nie jest pytanie do mnie… nie jestem politologiem i nie chcę mówić o polityce.
- Jesteśmy zakładnikami antyszczepionkowców? Oni w tej chwili zarządzają pandemią?
- No przecież to jest oczywiste. Cały rząd i parlament jest zakładnikiem tej grupy. I ona jest z tego dumna. Taka prawda.
- Czy w ten sposób rząd naraża zdrowie i życie obywateli?
- Oczywiście. Przecież widzieliśmy co się działo w trakcie tej fali, która właśnie mija. Niestety możemy się spodziewać, że będziemy mieli problemy także w czasie nadchodzącej fali, która zapewne będzie stosunkowo krótka, ale – niestety – burzliwa. I mam nadzieję, że w ogóle zakończy pandemię.
- I to jest nadzieja uzasadniona?
- Tak, naukowo i merytorycznie. Ale oczywiście wiemy, że realia mogą sprawiać nam niespodzianki. Teoretycznie nie powinien już powstać kolejny wariant stwarzający większe zagrożenie od tych dotychczasowych, ale 100 proc. pewności nigdy nie ma.
- Co się może wydarzyć w najbliższych dniach i tygodniach w obliczu braku działań rządu? Niektórzy eksperci mówią nawet o 80-100 tys zakażeń dziennie.
- Tych zakażeń faktycznie będzie tyle, albo i więcej. Ale one nie będą występowały w takich liczbach w raportach z prostego powodu: wykonujemy maksymalnie 100 tys badań, a w momencie, w którym był najwyższy odsetek dodatnich wyników i wynosił około 50 proc., robiliśmy jeszcze mniej. Wąskim gardłem było i jest testowanie. To, co jest raportowane jest tylko taką próbką, którą jesteśmy w stanie przedstawić. Nie jest to obraz całkowity.
- Co taka liczba zakażeń będzie oznaczać dla systemu opieki zdrowotnej?
- Paraliż. Część zakażeń będzie przebiegać łagodnie, ale te ciężkie trafią do szpitali, co spowoduje utrudnienia w dostępie pacjentów z innymi schorzeniami. To jest sytuacja tragiczna, która nie powinna mieć miejsca.
- Wymiana ministra zdrowia mogłaby tu cokolwiek pomóc?
- Absolutnie nie. Pan minister Niedzielski jest osobą, która ma obecnie tak głęboką wiedzę i doświadczenie w zakresie pandemii i funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej, że jestem pewien, że w tej chwili nie ma osoby równie kompetentnej, która mogłaby go zastąpić (…) Rozmawiała Kamila Biedrzycka