"Super Express": - Wolne niedziele traktowane są jako dopust boży i wielka apokalipsa. Czy rzeczywiście od najbliższego weekendu świat się skończy?
Prof. Bogusław Grabowski: - Przede wszystkim wprowadzenie ustawowego zakazu handlu w niedziele to gwałt na podstawowych prawach człowieka do własnego stylu życia. To jest w tym najważniejsze.
- Jak to zamach na prawa człowieka?
- Regulacja w tym zakresie jest przekraczaniem uprawnień państwa do ingerowania w życie jednostki. Nie spełnia za to żadnego z zakładanych w niej celów. Mówi się o tym, że ma pozwolić na życie rodzinne, ale przecież tylko margines pracujących będzie miał zagwarantowany brak pracy w niedziele. Natomiast ingeruje w styl życia milionów Polaków.
- No dobrze, nie wszystkim da się załatwić wolne niedziele. Ale nie jest dobrze, że przynajmniej część z nas będzie mogła wtedy odpoczywać?
- No dobrze, ale jeśli ktoś jest żydem, to czemu nie zagwarantujemy mu wolnej soboty, która dla niego jest dniem świętym? A muzułmaninowi, dla którego takim dniem jest piątek? Wyobraźmy sobie sytuację, gdyby takie prawo narzucać w wielokulturowym kraju.
- W wielokulturowych Niemczech niedziele są wolne w handlu.
- Na tym cała rzecz polega, że jeśli się cofamy historycznie, by uzasadnić prawo państwa do ingerowania w życie jednostek, to dlaczego nie wrócimy od razu do rozwiązań społecznych z XIX w.? Albo do czasów feudalizmu, żeby uzasadnić ingerencje w życie chłopów? Przecież dokonuje się postęp cywilizacyjny i wraz z nim wiemy, że państwo powinno mieszać się w wolność ludzi tylko w uzasadnionych przypadkach. Zakaz handlu takim przypadkiem nie jest. To jest, jak powtarzam, ingerowanie w styl życia ludzi.
- Dla jednych zakupy w niedziele to styl życia, dla innych praca w niedziele to przymus. Jeśli postawimy na szali prawo do zakupów przez siedem dni w tygodniu i prawo do odpoczynku, to drugie nie powinno przeważyć?
- Tylko dlaczego prawo do odpoczynku mają mieć ci, którzy pracują w handlu, a już nie ci, którzy pracują w służbie zdrowia?
- Bo kiedy zamkniemy szpital w niedzielę, to narażamy życie wielu osób. Jeśli zamkniemy sklep, to ktoś nie kupi sobie lodów czy batonika. Ogromna różnica.
- Ta dyskusja prowadzi donikąd. Takie rzeczy powinny rozstrzygać się na poziomie indywidualnych decyzji. Jeżeli dla kogoś trzymanie w ręku broni jest wbrew sumieniu, nie idzie do wojska nawet za cenę trafienia do więzienia. Jeśli ktoś ze względów religijnych odmawia transfuzji krwi, to decyduje się umrzeć. Zostawmy takie decyzje ludziom. Państwo aż tak nie może w nasze życie ingerować.
- Państwo "zmusza" pracowników do ośmiogodzinnego dnia pracy, pracodawców do wypłacania pensji minimalnej. Idąc tym tropem, trzeba by uznać, że i tu przesadza ze swoją obecnością. Ale jakby tego nie robiło, pracowalibyśmy po 16 godzin za pensję pozwalającą jedynie przeżyć.
- To jednak niesprawiedliwe, że państwo chroni kogoś, kto pracuje w dużej sieci handlowej, ale już nie kogoś, kto sprzedaje pączki. A tu nagle państwo postanawia, że w jednej branży - i to nie całej - trzeba kogoś uszczęśliwić, a innemu każe w niedziele pracować. Jakie państwo ma prawo, żeby powiedzieć, że jak sklep duży, to niech mają wolne, a jak mały, to niech pracują? Żadnego! Ludzie muszą mieć prawo sami o sobie decydować.
Zobacz: Tomasz Walczak: Wersal się nie skończył. MON o to zadbał