"Super Express": - Na spotkaniu lewicy zorganizowanym przez Aleksandra Kwaśniewskiego Janusz Palikot miał zadeklarować, że Polacy "muszą się wyrzec polskości". Podobno zapanowała konsternacja, a prezydent zbeształ go za to...
Prof. Tomasz Nałęcz: - "Zbeształ" to zdecydowana przesada. To było osadzone w spokojnej dyskusji. Spotkanie dotyczyło miejsca Europy w nowym, zmieniającym się świecie w perspektywie 20 lat. Janusz Palikot w pewnym momencie rzucił hasło "narodu europejskiego", na co prezydent Kwaśniewski zareagował, mówiąc, że powinniśmy uważać z takimi sformułowaniami.
- Z punktu widzenia lewicy Palikot nieco się zapędził?
- Tożsamość kulturowa, narodowa podmiotów Unii Europejskiej nie kłóci się z ideą integracji. Wręcz przeciwnie, w Unii często jeszcze bardziej się wykrystalizowała. Bardzo cenię pana Palikota, ale w swoich publicznych zachowaniach jest prowokatorem. Wyostrza, przejaskrawia. I jest zbyt oczytany i wykształcony, by nie wiedzieć, że to przesada. Mam wrażenie, że nieco się zagubił, nie zwrócił uwagi, że przemawia na kameralnym spotkaniu 20 osób, a nie na partyjnym wiecu. Teza o wyrzeczeniu się polskości zupełnie nie pasuje do intelektualnych kwalifikacji Palikota.
- Dlaczego zatem ją stawia?
- Brnie w nią chyba dlatego, że chce z pewnej swojej ułomności zrobić cnotę. Zdaje sobie sprawę z wątłości tego poglądu, ale kieruje go do ludzi, którzy jeszcze nie do końca mają te sprawy intelektualnie uporządkowane. Może do wkraczających w życie. Palikot zarzuca SLD tkwienie w przeszłości, postkomunizm... Czym jest jednak teza, że trzeba się wyrzec tożsamości narodowej w imię lepszej przyszłości? Przecież to czysty bolszewizm! Mówienie językiem Marksa i Engelsa, że proletariusze nie mają ojczyzny. Przywiązanie do polskości to najpiękniejsza karta naszego socjalizmu. W XIX wieku pełnym głosem o niepodległości mówiła właśnie lewica, gdy elity finansowe i intelektualne wspominały o tym półgębkiem.
Prof. Tomasz Nałęcz
Historyk, polityk lewicy, doradca prezydenta RP