Zakaz handlu stał się najwyraźniej kulą u nogi dla PiS. Jeszcze do niedawna w Sejmie trwały prace nad jeszcze większym zaostrzeniem przepisów, m.in. uregulowaniem statusu sklepów, które są równocześnie placówkami pocztowymi i przez to mogą pracować normalnie w niedziele. Z początkiem grudnia prace zostały jednak wstrzymane i nie zanosi się na razie, by miały być kontynuowane. Mówi się, że powodem mogła być krytyczna opinia BAS, do której dotarły „Wiadomości Handlowe”. Według niej, winno się zaprzestać wprowadzania obostrzeń, a nawet zrezygnować z obecnie obowiązujących trzech niedziel.
„Wyborcy wszystkich partii dość zgodnie uznają, że obecna postać handlu w niedzielę (dokument był sporządzony w 2018 r., kiedy obowiązywały 2 niedziele - przyp. red.) stanowi kompromis”
- napisano. Nieoficjalnie wiadomo, że nawet w partii rządzącej nie brakuje zwolennikiem łagodzenia przepisów. A oficjalnie? - Nie jest mi wiadomo o żadnych działaniach, czy pracach zmierzających do istotnej zmiany ustawy, o której rozmawiamy – twierdzi poseł PiS Janusz Śniadek (64 l.), dodając, że opinię BAS przyjął ze zdziwieniem. Tymczasem „Solidarność” sprzeciwia się głosom, nawołującym do złagodzenia ustawy.
- Lobbing przeciwko ustawie jest bardzo duży. Mamy do czynienia ze sponsorowanymi akcjami. Organizacje zrzeszające wielkie sieci handlowe zamawiają badania, płacąc z góry za ich taki a nie inny wynik. One nie odzwierciedlają rzeczywistości, bo ustawa została dobrze przyjęta przez społeczeństwo. Z przykrością muszę powiedzieć, że Biuro Analiz Sejmowych nie sprawiło się. Analiza, w której mówią np., że traci mały kapitał traci nie ma merytorycznych podstaw. Proszę posłuchać samych pracodawców, drobnych sklepikarzy. Oni ustawę chwalą. Obiektywne dane gospodarcze też pokazują, że oni skorzystali na wolnych niedzielach. Przedsiębiorstwa nie tracą, pracownicy nie stracili swych stanowisk, a wręcz przeciwnie – brakuje rąk do pracy. Wracamy do normalności, zbliżamy się do Europy. Jednak w wielu aspektach wciąż nam do tej Europy wiele brakuje. Sieci handlowe nie chcą rozmawiać z pracownikami, zastraszają tych którzy należą do związków zawodowych – komentuje nam Alfred Bujra przewodniczący Sekcji Krajowej Pracowników Handlu „Solidarności”.