"Super Express": - W ramach kampanii wyborczej Mitt Romney odwiedza Europę. Podróż do Wielkiej Brytanii oraz Izraela wydaje się oczywista. Skąd na trasie Polska?
Thomas E. Mann: - Składa się na to wiele przyczyn. Z jednej strony Polska jako kraj o względnym sukcesie gospodarczym i polityce ekonomicznej zorientowanej na wolny rynek to doskonałe tło dla kampanii wyborczej Romneya, który podkreśla potrzebę rozwoju gospodarczego i wyraża silną wiarę w kapitalizm. Z drugiej zaś miały się tu znaleźć elementy tarczy antyrakietowej, której realizację zawiesił Obama. Dla kandydata republikanów to dowód na słabość wobec Rosji. Nie zapominajmy też o dużej grupie polskich wyborców w Stanach Zjednoczonych. Przy tak wyrównanej walce, jaka zapowiada się w kampanii, te głosy są dla Romneya łakomym kąskiem.
- Wielu polskich obserwatorów zawiedzionych polityką Obamy liczy na to, że w wypadku zwycięstwa Romneya Polska znów stanie się kluczowym partnerem USA w Europie Środkowo-Wschodniej. Można na to liczyć?
- Tą wizytą daje do zrozumienia, że Polska może taką rolę odegrać. Niemniej Romney na razie wstrzymuje się z wyartykułowaniem swojej polityki zagranicznej, więc i w tej kwestii trudno o jakieś szczegóły.
- Czyli na konkretne oferty dla Polski z jego strony raczej nie mamy co liczyć?
- Absolutnie nie nastawiałbym się na konkrety. Pamiętajmy, że nadal jest on jedynie kandydatem na prezydenta i jako taki nie ma w ręku żadnych argumentów. Dlatego wizytą w Polsce zakomunikuje raczej swoją intencję bliskiej współpracy z waszym krajem. Ci, którzy obiecują sobie dużo po tej wizycie, prawdopodobnie będą zawiedzeni.
- Może będzie chciał przynajmniej przedstawić jakąś mglistą wizję rozwoju relacji z Europą Środkowo-Wschodnią?
- Myślę, że może coś w tej kwestii zasugerować. Nie spodziewałbym się jednak, że te sugestie sięgną więcej niż dwóch krajów - Polski i Czech.
- Jeśli brać serio wypowiedzi Romneya o Rosji jako amerykańskim geopolitycznym wrogu numer jeden, to w wypadku jego zwycięstwa być może czeka nas zmiana w stosunku do polityki prowadzonej przez Obamę?
- Ten komentarz powszechnie uznano za dużą gafę polityczną i strategiczną. W USA nie ma większego zainteresowania powrotem do retoryki zimnowojennej. Także nasi sojusznicy nie chcą wysoce konfrontacyjnego podejścia do Rosji. Jeśli Romney chce zapunktować w polityce zagranicznej, musi to wziąć to pod uwagę.
Thomas E. Mann
Ekspert Brookings Institution