"Wicemarszałek Sejmu z PiS Ryszard Terlecki prowadził obrady z telefonem przy uchu. Kto był po drugiej stronie?" - pytają politycy Platformy Obywatelskiej. Z jednej strony sprawa wygląda zabawnie, z drugiej wzbudza pewien niepokój. "Wszyscy myśleli, że to przyjacielska pogaduszka z Mazurek. A może to była gorąca linia z KNF?" - zastanawia się na Twitterze Michał Szczerba. Niektórzy internauci żartują, że Terlecki wcale nie rozmawiał przez telefon, tylko... słuchał audiobooka albo muzyki poważnej. Jedno jest pewne - wyglądało to nieelegancko.
Sprawy najwyraźniej nie bagatelizuje Tomasz Siemoniak. Jedna z poprawek przyjętych z inicjatywy PiS zakłada bowiem, że w razie obniżenia sumy funduszy własnych banku poniżej wymaganego prawem poziomu albo powstania niebezpieczeństwa takiego obniżenia KNF "może podjąć decyzję o przejęciu banku przez inny bank za zgodą banku przejmującego". - Odsłania się tutaj duża całość, bo mamy do czynienia z poprawkami w Sejmie wrzuconymi w ostatniej chwili, z żenującym dla obywateli obrazkiem marszałka Terleckiego, który odbiera jakieś instrukcje przez telefon, przeforsowane, (poprawki - red.) przegłosowane mimo protestów opozycji, które są ściśle związane z tymi działaniami, które były przewodniczący KNF podejmował - ocenia w TVN24 były szef MON.