Leszek Miller: Tea Party

2012-12-12 3:00

Mieszkańcy stolicy mieli nie lada gratkę – zza kawiarnianej szyby mogli zobaczyć dwóch polityków przy pracy. Na oczach ulicy i kamer spotkali się bowiem Marek Siwiec, mój były już kolega partyjny i Janusz Palikot - mój kolega z ław sejmowych. Po zamówieniu herbaty rozmawiali o nowym, wspólnym projekcie politycznym dla kawiarnianej lewicy. Na zakończenie obrad ogłosili, że zadzwonią, a może nawet spotkają się z Aleksandrem Kwaśniewskim, żeby im pobłogosławił. Ten zaś odparł, że owszem, ale jak będzie pora…

Ciekawy jestem, co sobie myśleli zwalniani w wielkiej liczbie z pracy robotnicy tyskiego Fiata, gdy tak patrzyli na ten kawiarniany lans. Przecież prawdziwym problemem bardzo wielu Polaków jest dziś nie to, czy zamówić herbatę zieloną, czy może czarną, ale to, z czego ugotować jaki taki obiad i za co urządzić choćby skromne święta. Często jeżdżę po kraju, przede wszystkim właśnie do ludzi biednych. SLD wiezie im jakiś skromny prezent, choinkę, coś dla dzieci. Dobrze wiem jak zasmucająca jest polska bieda. Ma twarz biednego dziecka, które mimo, że jeszcze dobrze od ziemi nie odrosło, a już pogodziło się z tym, że za dużo od losu spodziewać się nie może.

 

Według UNICEF w Polsce ponad milion dzieci żyje w ubóstwie, a prawie 1,3 mln nie ma dostępu do podstawowych dóbr, takich jak trzy posiłki dziennie czy dwie pary butów w roku. Pod tym względem Polska znalazła się dopiero na 24. miejscu wśród 29 badanych krajów! Chodzi zresztą nie tylko o rzeczy, które są niezbędne do przeżycia, ale także o inne sfery życia dziecka, na które ubóstwo ma ogromny wpływ. Między innymi o dostęp do Internetu, o spokojne miejsce do odrabiania lekcji, możliwość wyjazdu na wycieczki czy świętowania urodzin. Raport UNICEF pokazuje też, że milion dzieci żyje w Polsce w rodzinach, których dochód jest niższy niż połowa średniej krajowej. To 14,5 procent Polaków w wieku do 16. roku życia. W tym badaniu jesteśmy na dalekiej, 25. pozycji wśród 35 badanych krajów. Oznacza to ogromną przepaść między Polską, a większością krajów Unii Europejskiej.
W tej sytuacji każda forma pomocy jest oczywiście potrzebna i piękna z samej swojej intencji. „Szlachetna paczka”, liczne akcje charytatywne, szczodrość różnych środowisk i pojedynczych ludzi, te wszystkie odruchy serca, jak zwykło się mawiać, zwłaszcza w okresie świąt widać jak na dłoni. Możemy z nich być dumni. SLD także dokłada do tego „pospolitego ruszenia” na rzecz biednych swoje skromne możliwości. Naszym zdaniem jednak akcje charytatywne, łaskawość darczyńców i zaangażowanie wolontariuszy mimo wszystko nie przyniosą odczuwalnych efektów. Są to bowiem akcje okazjonalne, tymczasem potrzebna jest długofalowa polityka walki z wykluczeniem społecznym. Nikt jej za państwo nie zrealizuje. Musi powstać i działać system państwowy, który sprawi, że każde dziecko choćby raz dziennie zje gorący posiłek, że będzie miało książki do nauki, że jego rodzice otrzymają rzetelne wsparcie, najlepiej w postaci zatrudnienia. SLD ma na koncie udane doświadczenia, za naszych rządów każde dziecko mogło w szkole zjeść obiad. Niestety dzieci nie mogły sobie wybierać herbaty – zielonej bądź zwykłej, ale wtedy nawet panom Siwcowi i Palikotowi przez myśl nie przeszło, że kiedyś wspólnie powołają do życia rodzimą Tea Party.

Według UNICEF w Polsce ponad milion dzieci żyje w ubóstwie, a prawie 1,3 mln nie ma dostępu do podstawowych dóbr, takich jak trzy posiłki dziennie czy dwie pary butów w roku. Pod tym względem Polska znalazła się dopiero na 24. miejscu wśród 29 badanych krajów! Chodzi zresztą nie tylko o rzeczy, które są niezbędne do przeżycia, ale także o inne sfery życia dziecka, na które ubóstwo ma ogromny wpływ. Między innymi o dostęp do Internetu, o spokojne miejsce do odrabiania lekcji, możliwość wyjazdu na wycieczki czy świętowania urodzin. Raport UNICEF pokazuje też, że milion dzieci żyje w Polsce w rodzinach, których dochód jest niższy niż połowa średniej krajowej. To 14,5 procent Polaków w wieku do 16. roku życia. W tym badaniu jesteśmy na dalekiej, 25. pozycji wśród 35 badanych krajów. Oznacza to ogromną przepaść między Polską, a większością krajów Unii Europejskiej. W tej sytuacji każda forma pomocy jest oczywiście potrzebna i piękna z samej swojej intencji. „Szlachetna paczka”, liczne akcje charytatywne, szczodrość różnych środowisk i pojedynczych ludzi, te wszystkie odruchy serca, jak zwykło się mawiać, zwłaszcza w okresie świąt widać jak na dłoni. Możemy z nich być dumni. SLD także dokłada do tego „pospolitego ruszenia” na rzecz biednych swoje skromne możliwości. Naszym zdaniem jednak akcje charytatywne, łaskawość darczyńców i zaangażowanie wolontariuszy mimo wszystko nie przyniosą odczuwalnych efektów. Są to bowiem akcje okazjonalne, tymczasem potrzebna jest długofalowa polityka walki z wykluczeniem społecznym. Nikt jej za państwo nie zrealizuje. Musi powstać i działać system państwowy, który sprawi, że każde dziecko choćby raz dziennie zje gorący posiłek, że będzie miało książki do nauki, że jego rodzice otrzymają rzetelne wsparcie, najlepiej w postaci zatrudnienia. SLD ma na koncie udane doświadczenia, za naszych rządów każde dziecko mogło w szkole zjeść obiad. Niestety dzieci nie mogły sobie wybierać herbaty – zielonej bądź zwykłej, ale wtedy nawet panom Siwcowi i Palikotowi przez myśl nie przeszło, że kiedyś wspólnie powołają do życia rodzimą Tea Party.