Wołodymyr Zełenski

i

Autor: manhhai flickr.com Wołodymyr Zełenski

Ukraina wygra z Rosją?

Tak będzie wyglądać wojna w Ukrainie w 2023 r. Gen. Skrzypczak nie ma wątpliwości co do celów Rosji

2022-12-29 17:10

Wojna w Ukrainie trwa już 10 miesięcy. Jak przekonuje gen. Waldemar Skrzypczak, Ukraińcy rzucili rosyjską potęgę militarną na kolana i sprawili, że Rosja na lata nie będzie zagrożeniem dla innych. Sam najazd Putina na Ukrainę będzie jednak trwał. Jak rozwinie się wojna w 2023 r. i kto zyska w niej przewagę? Były dowódca Wojsk Lądowych wskazuje, co w kolejnych miesiącach będzie na frontach najważniejsze.

Putin zrobi wszystko, by utrzymać okupowane tereny

„Super Express”: – Po 10 miesiącach wojny ani Ukraińcom, ani Rosjanom nie udało się zbudować takiej przewagi, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 2023 r. to przeciąganie liny będzie kontynuowane? Czy możemy się spodziewać, że ta wojna będzie zmierzać ku rozstrzygnięciu?

Generał Waldemar Skrzypczak: – To, co pan nazwał przeciąganiem liny, po wojskowemu nazywa się wyginaniem frontu. Rzeczywiście od jakiegoś czasu to obserwujemy. Do tej pory mieliśmy dynamiczne operacje obu stron. Na początku wojny inicjatywa była po stronie Rosji, co zmuszało Ukrainę do obrony. Potem nastąpił zwrot i inicjatywę przejęła strona ukraińska, rozbijając wojska rosyjskie pod Kijowem, prowadząc kontrofensywy w obwodzie charkowskim i wreszcie na Chersońszczyźnie. Bilans jest korzystny dla Ukraińców, którzy dzięki swoim uderzeniom odzyskali znaczne terytorium. Oczywiście nie udało się odzyskać wszystkiego, co Ukraina odzyskać chciała, ale jest jedna kluczowa rzecz, której ten rok nas nauczył.

– Co to takiego?

– Fakt, że Ukraińcy złamali potęgę Rosji. Nikt nie wierzył w to, co wydarzyło się na frontach – Ukraińcy rzucili Rosjan na kolana. Skompromitowali ich. Rosjanie liżą rany i jeszcze długo będą pamiętać tę lekcję, którą dostali na polach Ukrainy. Ukraińcy zyskali bardzo ważną rzecz. To znaczy przestali się bać Rosji. Cały Zachód, Europa, także my – wszyscy mieliśmy kompleks Rosji. Straszono nas Kaliningradem, iskanderami, bronią jądrową, okrętami rosyjskimi na Morzu Bałtyckim z kalibrami na pokładzie. Ukraińcy się nie wystraszyli i podjęli walkę. Mam nadzieję, że i my się tego strachu wyzbędziemy, bo Rosja długo już nie będzie mieć armii, która komukolwiek mogłaby zaszkodzić.

CZYTAJ TAKŻĘ: Putin szykuje wielki atak! To stanie się w 2023 roku. Generał ujawnia

– I pod Kijowem, i pod Charkowem, i w Chersoniu Rosjanie uciekali z podkulonym ogonem, bo nie byli w stanie stworzyć wystarczających linii obrony przed naciągającą armią ukraińską. Jednak na Donbasie czy lewym brzegu Dniepru Rosjanie wzmacniają siły, wysyłając tam zmobilizowanych żołnierzy, i tworzą kolejne linie obrony. Jak to będzie trudne do przełamania dla Ukraińców?

– To, co planuje Rosja w kolejnych miesiącach, dość wyraźnie wyartykułował Ławrow, który kilka dni temu przekonywał, że Moskwa jest gotowa do negocjacji z Kijowem, ale poza dyskusją są tereny, które Rosjanie zdobyli i na których utrzymują kontrolę. Rosja zrobi wszystko, by te tereny utrzymać. Mało tego, uważam, że wcale nie zrezygnowali z planów zdobycia obwodu charkowskiego, z którego byli zmuszeni się wycofać. Można się spodziewać uderzenia na tym kierunku siłami, które Rosjanie obecnie mobilizują, kiedy warunki pogodowe na to pozwolą. Na razie bowiem nie pozwalają one na tak głębokie uderzenia. Jednocześnie będą wzmacniać swoje siły na kierunkach, o których pan wspomniał: na Donbasie i lewym brzegu Dniepru.

– Rosjanie w kolejnych korektach planów wojennych chcieli opanować cały Donbas, co do tej pory skutecznie uniemożliwiali im Ukraińcy. Ten cel pozostaje aktualny?

– Jak sądzę, jest to aktualne. Rosjanie będą chcieli dojść do tej magicznej dla nich linii wyznaczonej przez miasta Kramatorsk i Słowiańsk. To byłoby zwieńczeniem ich operacji mającej na celu zdobycie Donbasu. Ta operacja, która zaczęła się 3 kwietnia od Iziumu, skończyła się niepowodzeniem, ale oni nadal chcą swoje cele osiągnąć. Bachmut, w którym toczą się ciężkie boje między siłami ukraińskim i rosyjskimi, Rosjanie traktują jak wrota do tej linii. To dlatego z takim uporem szturmują te pozycje. Przez cały czas zmieniają taktykę i starają się znaleźć skuteczny sposób, by pokonać obronę ukraińską, z którą sobie nie radzą.

– Na razie mamy analizy, które mówią, że rosyjskie siły na tym kierunku są na wyczerpaniu i atak może się wkrótce całkowicie załamać. Nie wygląda to wszystko zbyt obiecująco dla Rosjan.

– Dlatego rosyjskie siły działają grupami 10-, 15-osobowymi. To taktyka oddziałów szturmowych wypracowana przez Niemców w czasie I wojny światowej, która zakłada ataki różnie uzbrojonymi, niewielkimi jednostkami, mającymi pokonywać niewielkie odcinki frontu i atakować pojedyncze punkty oporu. Tak dziś działają Rosjanie, atakując pojedyncze okopy, pojedyncze stanowiska ogniowe armii ukraińskiej.

– A spodziewa się pan jakiejś dużej ofensywy Rosjan? Mają na to siły i środki?

– Moim zdaniem, nie należy się jej spodziewać na żadnym kierunku, dopóki nie uderzą od północy. Na razie na wszystkich kierunkach Rosjanie przygotowują się do obrony, szykując się do ewentualnego uderzenia Ukraińców na kierunku Melitopola czy Mariupola, by odciąć połączenie lądowe Krymu z Rosją.

– To jeden z tych kierunków, o którym się mówi jako o kolejnym celu ukraińskiej kontrofensywy w najbliższych miesiącach.

– Tak, mówi się o tym od maja. Ukraińcy niestety nie wykorzystali szansy, kiedy Rosjanie byli najsłabsi na tym odcinku. A najsłabsi byli na przełomie czerwca i lipca. Wtedy należało tam uderzyć, ponieważ Rosjanie byli całkowicie pogubieni, mieli poobijaną armię. W tej chwili starają się odzyskać siły, rozbudowują swoją obronę, która – jeśli Ukraińcy będą chcieli ją złamać – będzie kosztować armię ukraińską ogromne straty. Zawsze bowiem nacierający ponosi trzykrotnie większe straty niż broniący się.

– Pana zdaniem rosyjska mobilizacja, która przebiegała z takimi problemami, zmieni coś na frontach Ukrainy w najbliższych miesiącach?

– Rosjanie powoli stabilizują sytuację w armii i sukcesywnie poprawiają jej wyposażenie i wyszkolenie. Z 1,2 mln osób, które zmobilizowali, 300 tys. nadaje się, by po szkoleniu skierować je na front. I Rosjanie to robią. Reszta będzie służbami pomocniczymi lub trafi do pracy w przemyśle obronnym. To duży potencjał.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Arkadiusz Kups: "Ukraińcy walczą u siebie, na swoim terenie, w oparciu o ludność, która im pomaga" [Raport Złotorowicza]