Przypomnijmy, że na kupionym za nasze pieniądze przez TVP filmie niemieccy żołnierze Wehrmachtu to kulturalni, wrażliwi ludzie. Jeśli mordują, zawsze epatują wyrzutami sumienia. Źli są tylko naziści (nie Niemcy) - ci z SS i Gestapo. Niemcy są wplątanymi w wojnę ofiarami hitleryzmu, przez niego cierpią i trafiają do więzień. Z kolei Polacy to prymitywna, brudna i obdarta dzicz. Osobnicy wyzbyci wyższych uczuć, podludzie, do tego zoologiczni antysemici.
Akcję przeciwko oszczerczemu filmowi zainicjowała Reduta Dobrego Imienia - Polska Liga Przeciw Zniesławieniom. Jeśli tę wojnę z Niemcami wygramy, producent będzie musiał przeprosić naszych weteranów we wszystkich telewizjach, gdzie emitowany był serial, zapłacić 50 tys. zł oraz usunąć z serialu znak graficzny - symbol Armii Krajowej.
Ale "Nasze matki, nasi ojcowie" to element większej całości. Groźnej tendencji, aby zrobić z Polaków naród morderców. Aby obarczyć nas odpowiedzialnością, podzielić się z nami winą i wstydem.
Sami niestety jesteśmy sobie winni. Pozwalamy innym pisać naszą historię. Rosjanom, którzy twierdzą, że zbrodnia katyńska nie była ludobójstwem, ale przestępstwem pospolitym. Ci sami Rosjanie wciskają światu, że to Polacy dopuścili się ludobójstwa na bolszewickich jeńcach w 1920 r. Niemcom, którzy założone przez siebie w czasie II wojny światowej obozy koncentracyjne nazywają "polskimi". W końcu Ukraińcom, którzy wmawiają nam, że w sprawie Wołynia racje są podzielone i mordowały obie strony.
Dziś naszym podstawowym zadaniem jest walka z tymi kłamstwami. Nie dajmy innym pisać naszej historii. Naszą historię muszą pisać nasze matki i nasi ojcowie, a nie niemieccy, rosyjscy czy ukraińscy.