Ale inni, byli działacze "S", też są zmęczeni, choć głośno o tym nie mówią. Najwyraźniej są zmęczeni polityką, w której są zanurzeni po uszy. Taki np. Janusz Onyszkiewicz też odkrył Amerykę, że dzisiejszy związek nie jest tym dawnym, ale mimochodem przyznał też, że należy do innej opcji politycznej.
Celnie tę całą zabawę oceniła była działaczka krakowskiego Studenckiego Komitetu Solidarności Liliana Sonik, która stwierdziła, że nie interesuje ją, czy na obchodach będzie Wałęsa, czy inne znane nazwiska - ja bym ich nawet nazwał celebrytami "Solidarności". Interesuje ją tylko, żeby spotkać jak najwięcej kolegów z dawnych lat. Bo to ich święto, święto ludzi Solidarności. Nie tylko Wałęsy, Onyszkiewicza czy Frasyniuka, tylko 10 milionów - często anonimowych, niewalczących później o stołki. Zbyt wiele zawdzięczamy tym ludziom, aby robić sobie z ich rocznicy polityczne igrzyska. A skoro Wałęsa w swojej pysze tego nie widzi, to z dawną Solidarnością i ideałami Sierpnia ma dziś niewiele wspólnego.