Lech Wałęsa przybył na pogrzeb prezydenta George’a H. W. Busha w Waszyngtonie (według niego Waszynktonie) w T-shircie z napisem Konstytucja. W 2016 r., w Gdańsku, paradował na pogrzebie Żołnierzy Wyklętych: Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka” w stroju plażowym. Tylko na pogrzeb towarzysza generała Jaruzelskiego potrafił ubrać się jak trzeba.
Jednak były prezydent ma dużo więcej za uszami, niż tylko nieodpowiedni ubiór. Przede wszystkim Wałęsa notorycznie neguje swoją agenturalną współpracę z SB (w 1992 r. się do niej przyznał, po czym agenturalną depeszę wycofano). Później, w słynnej rozmowie z Grzegorzem Braunem grzmiał: „Nawet pan nie pomyśl, że Wałęsa mógł być po tamtej stronie, że Wałęsa mógł być agentem. Pomyślenie jest zbrodnią wobec mnie”.
Ostatnio Wałęsa negował autentyczność dokumentów TW Bolek znalezionych w willi towarzysza generała Kiszczaka. Prokuratura IPN prowadzi postępowanie karne w tej sprawie przeciwko byłemu prezydentowi za składanie fałszywych zeznań.
Ale przecież agenturalność Wałęsy była znana od dawna. Już w latach 80. jego niektórzy koledzy o tym wiedzieli, inni podejrzewali. Andrzej Gwiazda, Anna Walentynowicz, Krzysztof Wyszkowski… Ale te osoby były ośmieszane, traktowane jak trędowaci. Tylko Lech Wałęsa miał być wielkim mężem stanu, który sam obalił komunizm. Ale jeśli ktokolwiek miał jeszcze jakieś wątpliwości, to powinien się ich wyzbyć po słynnej książce historyków: Piotra Gontarczyka i Sławomira Cenckiewicza (dla Wałęsy Centkiewicza) „SB a Lech Wałęsa”. Materiały z szafy, czy też pawlacza Kiszczaka tylko ich badania potwierdziły. Zresztą: gdyby państwo polskie działało jak należy (a nie było „ch.., d… i kamieni kupa”), to IPN przejąłby te akta zaraz po powstaniu tej instytucji w 1999 r. Wtedy nie byłoby spekulacji, dyskusji…
Niestety różne grubokreskowe klimaty spowodowały dopiero pośmiertne przejęcie akt Kiszczaka (a właściwie ich wmuszenie IPN-owi przez wdowę). Gdyby zostały wzięte wcześniej – przy odrobinie szczęścia - mogły doprowadzić do oskarżenia stano-wojennego szefa MSW za nielegalny zabór i bezprawne przetrzymywanie dokumentacji, która powinna stanowić archiwalną własność wszystkich Polaków. Tym dziwniejsza była ta kolejna „opieszałość” państwa, że sam Kiszczak w wywiadach chwalił się, że na osoby, które widzi w telewizji – polityków, dziennikarzy, księży – zbierał dokumentację.
I na koniec: Lech Wałęsa powinien być ścigany z urzędu za to samo – pobranie w czasach swojej prezydentury akt TW Bolek. W dalszej kolejności również za to, co się stało z tymi dokumentami, czyli albo za ich przywłaszczenie, albo zniszczenie. Powinien też odpowiedzieć za kłamstwo lustracyjne.