Tadeusz Płużański: Kiszczak MARZYŁ O ŚMIERCI Papieża

2011-04-30 14:00

"Mamy do czynienia z najsławniejszym Polakiem na świecie". Tak o Janie Pawle II nie powiedział ani Jarosław Kaczyński, ani Donald Tusk. To szef PRL-owskiego MSW gen. Czesław Kiszczak, dodając zaraz: "na nieszczęście mamy do czynienia tu w Polsce". Był rok 1983, władza z przerażeniem myślała o zbliżającej się pielgrzymce Papieża do Ojczyzny. "Możemy obecnie jedynie marzyć, żeby Bóg powołał go jak najszybciej na swoje łono" - ober-esbek zwierzał się dalej towarzyszom z KGB. Te szczere słowa przywołał historyk IPN Grzegorz Majchrzak.

Jest rok 2011. Sąd uniewinnia Kiszczaka z zarzutu "umyślnego sprowadzenia powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi" w grudniu 1981 roku. Przekładając język prawniczy na ludzki: w specjalnym szyfrogramie przekazywał uprawnienia do użycia broni dowódcom MO. W kopalni "Wujek" zginęło 9 górników, 21 zostało rannych. W sąsiednim "Manifeście Lipcowym" pluton specjalny ranił 25. Prokuratura uznała, że niektóre rany postrzałowe nie pochodziły od... postrzałów, zomowcy strzelali w "obronie własnej" (choć strzelali z odległości). Skazano... górników. Pozostałych strajkujących wyrzucono z pracy.

Przeczytaj koniecznie: Kiszczak cieszy się wolnością - odreagowuje stres w ogródku

"Zabijanie dla zabijania. Okrucieństwo. Morze krzywd. Cierpienia". Wiersz "Terroryzm" napisała rok temu żona Kiszczaka, poetka. Trudno jednak przypuszczać, aby był hołdem dla zamordowanych górników. Albo dla Grzegorza Przemyka czy księdza Jerzego Popiełuszki, które to osoby też nie uszły uwagi - bo ujść nie mogły - szefa komunistycznej bezpieki. "Dlaczego? Kto takie prawa" - pyta dalej generałowa. "Prawa nie naruszyłem" - odpowiada Kiszczak. Odpowiada tak samo przez 17 lat, od chwili, kiedy zaczął być sądzony za zbrodnie stanu wojennego. My wyjaśniamy poetce: Takie prawa ustanowiła wojskowa junta pamiętnego 13 grudnia.

Dlaczego szyfrogram? Bo inne dokumenty Kiszczak (razem z Jaruzelskim) mógł bezkarnie zniszczyć. Dziś przekonuje, że między szyfrogramem a "zdarzeniami w kopalniach" nie ma żadnego związku, bo był on "tylko przypomnieniem dekretu Rady Państwa o stanie wojennym". Ale czym był ów dekret, jeśli nie zawieszeniem praw obywatelskich i zapowiedzią rozprawy z "wrogim elementem"?

Czesław Kiszczak szczyci się, że zginęło "tylko" 15 osób i "tylko" 10 tys. zostało internowanych. Porównując cyfry, dowodzi, że przed wojną było gorzej. Ale czy rządzący II RP kiedykolwiek wypowiedzieli wojnę własnemu narodowi, będąc na usługach obcego, wrogiego państwa? A gdyby słynnej Berezy Kartuskiej, razem z Wilnem, Grodnem i Lwowem nie ukradł nam Stalin, czy "nasi" komuniści nie urządziliby tam prawdziwego obozu koncentracyjnego? A gwoli ścisłości - ofiar stanu wojennego było 100.

Patrz też: Kiszczak: Stan wojenny uratował Polskę

"Sąd nie może poprawiać historii", to sprawa dla naukowców - takie uzasadnienie uniewinnienia Kiszczaka żwawo podchwycił Bogdan Wróblewski z "Wyborczej". Czyli badać można, ale sądzić - w żadnym razie. Bo wtedy - zdaniem sądowego specjalisty "GW" - mamy tylko "polityczno-historyczne rozliczenia". Szkoda, że wprost nie napisał, że niewinnego, starego człowieka chce wsadzić za kraty Jarosław Kaczyński... Przydałoby się trochę empatii, choćby wobec ofiar i ich rodzin!

"Sala sądowa to nie jest miejsce, gdzie czci się pamięć bohaterów" - kontynuowali sędziowie, czym zachwycił się znów Wróblewski. Można spytać - czyją w takim razie pamięć czczą sądy III RP? Czas bliźni rany - podsumowuje publicysta. Otóż nie bliźni, bo zło, które nie jest napiętnowane, może wrócić.