Po pierwsze – w tym samym czasie zadymiarze typu Obywatele RP, czy Komitet Obrony Demokracji dają na ulicach stolicy pokaz chamstwa, prostactwa i zbydlęcenia. Zakłócają legalne uroczystości, drwią z upamiętnienia zmarłych. Podczas zadym KOD do ataków na policjantów też dochodziło. Za kratki nie trafił nikt.
Po drugie – junta wojskowa sowieckich oficerów Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka wypowiedziała wojnę narodowi polskiemu. Podczas stanu wojennego ginęli ludzie. Tuż po nim na zlecenie junty zamordowany został bł. Ks. Jerzy Popiełuszko. Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego została (sądownie!) uznana za związek przestępczy o charakterze zbrojnym. Większość sowietów w polskich munduracg w ogóle nie została jednak skazana, zaś Czesław Kiszczak owszem, wyrok usłyszał, ale za kratki nie trafił.
A więc z jednej strony mamy zadymiarzy bez przerwy łamiących prawo i wszelkie zasady dobrego smaku, ziejących nienawiścią i agresją (KOD, Obywatele RP), czy związek przestępczy z krwią na rękach, ale państwo działa pobłażliwie.
Z drugiej strony mamy młodziutką Basię Poleszuk, która trafia za kratki, bo „podrapała policjanta”. Raz jeszcze powtórzę – dla funkcjonariusza owo podrapanie przyjemne zapewne nie było. I jakaś kara dziewczynie się należała. Są jednak w kodeksie inne możliwości, niż bezwzględny areszt. Sąd mógł orzec karę grzywny, ograniczenia wolności, dozór elektroniczny, karę w zawieszeniu. Zdecydowano się na bezwzględne osadzenie Basi w areszcie. Dziewczyna w celi spędzi Boże Narodzenie.
Żeby było jasne – mówimy o osobie jak dotąd niekaranej, a więc wobec której tym bardziej należało uwzględnić okoliczności łagodzące. Sąd popisał się tu jednak godną „podziwu” stanowczością. Basia Poleszuk nie jest jednak resortowym dzieckiem, potomkinią sowieckich namiestników Polski, ale działaczką Ruchu Narodowego, a jej rodzina od lat angażuje się na przykład w organizację Hajnowskiego Marszu Żołnierzy Wyklętych. I to chyba najwyższą kastę sędziowską boli najbardziej.