"Kiedy ktoś mnie po pijaku obrzyga w autobusie, to nie jest obraza. To jest obrzydliwość. Nie każdy może mnie obrazić. Prezes PiS nie ma życiorysu, który by mu na to pozwolił". To ocena Jarosława Kaczyńskiego. "Wypraszam sobie lżenie Polski przez niekompetentnych dyplomatołków". To o rządach Prawa i Sprawiedliwości. "Postanowiłem nazwać rzeczy po imieniu i - jak ujął to jeden z przedwojennych satyryków - >>przestać uważać bydło za niebydło<<". Znów o rządach PiS, choć to dzięki tej partii był przewodniczącym rady nadzorczej PLL LOT.
"Przeżyłem Hitlera, Stalina i szereg różnych wstrząsów, to przeżyję też >>Prawdziwych Polaków<<". To o pogróżkach, które dostał po poparciu kandydatury Bronisława Komorowskiego na prezydenta. "Lepszym prezydentem będzie ktoś, kto wychował pięcioro dzieci, niż człowiek z doświadczeniem hodowli zwierząt futerkowych". To w pięknych salach Łazienek Królewskich na spotkaniu "autorytetów" popierających Komorowskiego.
>>> Jarosław Kaczyński chwali felieton redaktora Płużańskiego
Bydło, dyplomatołki, rzyganie po pijaku, rżnięcie głupa. Czy w przestrzeni publicznej takie słowa przystoją? Szczególnie osobistości nazywanej profesorem, która - swoją drogą - nigdy przeciwko takiej tytulaturze nie zaprotestowała, choć formalnie jest tylko magistrem? Postaci uznawanej (w pewnych kręgach) za wielki autorytet? I w Polsce, i za granicą - szczególnie w Niemczech i Izraelu, którego to państwa jest honorowym obywatelem. Człowiekowi, który ma piękny życiorys?
Bo życiorys Władysław Bartoszewski ma piękny. Żołnierz AK, działacz Polskiego Państwa Podziemnego, w tym Rady Pomocy Żydom - "Żegoty", więzień Auschwitz (choć mali ludzie dziwią się, że tak szybko - bo już po siedmiu miesiącach - opuścił niemieckie piekło), uczestnik Powstania Warszawskiego, działacz mikołajczykowskiego PSL, w tym dziennikarz "Gazety Ludowej", więzień bezpieki (choć ci mali znów plują, że tak "wielki" bojownik dostał tak niski wyrok - bo tylko osiem lat za szpiegostwo!!! - i tak szybko - bo już po pięciu latach - wyszedł z komunistycznego piekła). Później dziennikarz, a jeszcze później opozycjonista. W wolnej Polsce minister spraw zagranicznych (dwukrotnie), senator, a teraz doradca premiera do spraw międzynarodowych.
Teraz, po niemal 70 latach, dziesiątkach książek i setkach artykułów o wojnie, które opublikował, przejrzał na oczy i powiedział, że bardziej bał się Polaków niż Niemców. I to w niemieckiej gazecie. Przecież to woda na młyn wszystkich, którzy kłamią o "polskich obozach koncentracyjnych". I nie wystarczą słowa profesor Jadwigi Staniszkis, że "Bartoszewski albo mówi głupoty, albo mówi jaki to on jest wspaniały". Bo te "głupoty" mówi dziś nie jako osoba prywatna, ale przedstawiciel polskiego państwa. I jako taki - mimo iż nagle z niewiadomych powodów zmienił subiektywną ocenę - powinien zamilknąć.
Więcej, tu o przyzwoitość chodzi. Bo warto być przyzwoitym, przyzwoitym nie tylko w czasach próby. Przyzwoitym w wolnym kraju, przyzwoitym do końca swoich dni. Mówić przyzwoite rzeczy, przyzwoitym językiem. A jeśli już się nie da, jeśli np. wiek nie pozwala, trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny. Kto to wie? Adam Małysz, mimo iż jest ponad pół wieku młodszy i świetna forma go nie opuszcza. A Bartoszewski?
Czytam dziś wołania, że Małyszowi należy się Order Orła Białego. Orzeł Polski dla "Orła z Wisły". Bo nie tylko przeskakiwał skocznię na chwałę Polski, ale także w słowach sławił Jej dobre imię i nigdy nie powiedział o Niej i w ogóle o nikim niczego obrzydliwego. Bartoszewskiemu, który Orła Białego już ma, w ostatnich latach niestety zdarza się to coraz częściej. Ale to Bartoszewskiego prezydent Komorowski przywrócił właśnie do kapituły tegoż orderu i to on może uznać, że Małysz nie zasłużył.