"Super Express": - Dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka wstrzymał przyjęcia do szpitala, bo zabrakło mu pieniędzy. W pańskim Instytucie Reumatologii również zabrakło funduszy na planowe przyjęcia, ale to pan stracił pracę. Czemu?
Andrzej Włodarczyk: - Nie wiem. To pytanie należy zadać ministrowi Bartoszowi Arłukowiczowi.
- Minister nie uznał za słuszne, żeby z nami o tym porozmawiać, więc na jego własne życzenie opieramy się na pańskim spojrzeniu na sprawę.
- W uzasadnieniu mojego odwołania napisano, że moje działania spowodowały zaburzenia ciągłości funkcjonowania instytutu, w tym - nieprzerwanego udzielania świadczeń zdrowotnych dla pacjentów instytutu. To nieprawda. Bowiem pacjenci cały czas byli i są leczeni. Ministerstwo dostało ode mnie pismo, że rozważam jedynie wstrzymanie planowych przyjęć od 3.12.2012 r. oraz zawieszenie zapisów do instytutu na rok przyszły w związku z obecną sytuacją finansową.
- Bartosz Arłukowicz uznał to za szantaż z pańskiej strony. To był szantaż?
- Wstrzymania przyjęć to od lat praktyka dyrektorów placówek ochrony zdrowia, którym NFZ nie chce płacić za nadwykonania. Ja jedynie poinformowałem o tym opinię publiczną. Oczywiście, w jakimś sensie była to forma wywarcia presji na organ założycielski, aby uzyskać jakieś wsparcie, którego od pół roku nie mogłem się doprosić, informując wielokrotnie i szczegółowo - ustnie i pisemnie kierownictwo resortu o problemach finansowych jednostki.
- Jak to jest z tą premią, o którą pan prosił? Jest pan tak pazerny, jak chciałby to widzieć Arłukowicz?
- Z ubolewaniem stwierdzam, że minister używa tego argumentu chyba po to, żeby mnie zdyskredytować. Próbuje przedstawić mnie jako człowieka, który dba jedynie o siebie i swoje zarobki. Ja zaprotestowałem przede wszystkim przeciwko stosowaniu przez ministra zasady odpowiedzialności zbiorowej - ukarano mnie bowiem odebraniem premii stanowiącej część mojego uposażenia. A była to kara za długi szpitala, do których doprowadzili moi poprzednicy (ponad 40 mln złotych). Natomiast moje i moich współpracowników działania naprawcze prowadziły do zmniejszania zadłużenia Instytutu.
- Wielu komentatorów wskazuje na jego osobisty konflikt z panem.
- Cóż, kiedy odchodziłem z Ministerstwa Zdrowia, minister Bartosz Arłukowicz próbował obarczyć mnie odpowiedzialnością za błędy w ustawie refundacyjnej, choć z jej opracowaniem nie miałem nic wspólnego. Może uznał, że dobrze byłoby zrobić ze mnie jeszcze raz kozła ofiarnego
- Podobno jest pan człowiekiem Ewy Kopacz, a to ministrowi nie w smak.
- Zostałem zatrudniony przez Ewę Kopacz. Żywię do niej ogromny szacunek, bo współpraca z nią była przyjemnością i podziwiałem jej wielkie poświęcenie i zaangażowanie.
- A jak radzi sobie minister z tą rzeczywistą sytuacją? Jest w stanie coś naprawić?
- Proszę pozostawić mi komfort nieudzielenia odpowiedzi na to pytanie
Andrzej Włodarczyk
Były dyrektor Instytutu Reumatologii