"Gazeta Wyborcza" opisała sytuację, do której miało dojść w domu posła Polskiego Stronnictwa Ludowego, Adama Dziedzica, w czasie świąt Bożego Narodzenia. W pierwszy dzień świąt policja miała interweniować w czasie imprezy imieninowej (jak wiemy, imieniny Adama przypadają w wigilię). Co więcej, jak podaje "GW" miała zostać wezwana karetka, tę wieść poseł sprostował w mediach społecznościowych, opisując sprawę. Zdaniem gazety poszkodowanym w awanturze miał zostać sam polityk: - Posła nie było na posiedzeniach Sejmu, które odbyły się 8 i 9 stycznia i przez kilkanaście dni na ręce miał opatrunek ortopedyczny - zauważyła "GW".
Wszczęte zostało postępowanie wyjaśniające, a pełnomocnik posła PSL, adwokat Bogusław Sowa przyznał: - W postępowaniu, które zostało wszczęte z powiadomienia tej drugiej osoby, pan Dziedzic nie był wzywany i nie był przesłuchiwany - wyjaśnił.
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" poseł Dziedzic przyznał: - Doszło do nieporozumienia z kuzynem. Czasem, nawet w rodzinie ktoś ma oczekiwania związane z wykorzystaniem mojej funkcji. A ja nie jestem na to podatny - ocenił.
Oświadczenie posła PSL: "Sytuacja dotyczyła chęci wykorzystania mojej funkcji a ja nie jestem na to podatny"
Po tym, jak wspomniany artykuł ujrzał światło dzienne, poseł PSL wydał oświadczenie na Facebooku. Napisał, że ani policji ani karetki nie było w jego domu, dodał też:
Szanowni Państwo, dziś media poinformowały o "Świątecznej awanturze z moim udziałem". Trudno aby nie było w tym mojego udziału, skoro działo się to u mnie w domu - na moich imieninach. Informuję, że żadnej Policji ani karetki pogotowia u mnie w domu NIE BYŁO - będę występował w tej sprawie o sprostowanie w mediach. Sytuacja dotyczyła chęci wykorzystania mojej funkcji a ja nie jestem na to podatny. Pisząc konkretnie: MÓJ KUZYN MIAŁ OCZEKIWANIA WZGLĘDEM SWOJEJ KARIERY - A ZRESZTĄ ZOBACZCIE I OCEŃCIE TO SAMI.
Co więcej, w rozmowie z lokalnym portalem halorzeszow.pl poseł wytłumaczył, że winnym zaistniałej sytuacji i zamieszania ma być, jego zdaniem, kuzyn, który miał próbować wymusić na polityku pewne korzyści: - Sytuacja dotyczyła chęci wykorzystania mojej funkcji a ja nie jestem na to podatny. Mój kuzyn miał oczekiwania względem swojej kariery. Wszystko znajduje zresztą potwierdzenie w wiadomościach, które do mnie wysyłał - mówił portalowi polityk PSL. Dowodami mają tu być rozmowy z komunikatora, które poseł upublicznił właśnie na Facebooku przy wpisie z oświadczeniem w tej sprawie.