Tomasz Grodzki w przeciwieństwie do swojego poprzednika Stanisława Karczewskiego (64 l.) nie zamierza wprowadzać się do luksusowej rządowej willi na ulicy Parkowej w Warszawie. Woli zostać w hotelu poselskim. Zmieni tylko lokal. - Mam dostać dwupokojowy, tzw. apartament - śmieje się Tomasz Grodzki w rozmowie z dziennikarzami „Super Expressu” Kamilem Szewczykiem i Piotrem Lekszyckim.
- Blichtr to mnie specjalnie nie kusi, bo ja swego czasu byłem prezydentem Europejskiego Towarzystwa Torakochirurgów i mieszkałem w różnej klasy hotelach - od pięciogwiazdkowych do gorszych - zdradza nam marszałek Senatu, który widzi szereg plusów mieszkania w hotelu sejmowym. - Jest skromnie, ale czysto. Tu się mieszka dość wygodnie, nie ma co narzekać - dodaje i raduje się, że na dole jest restauracja, a obsługa przychodzi prać koszule i sprzątać. Jedyny mankament to odległość dzieląca go od żony. - Żona od czasu do czasu u mnie bywa i będzie bywać, ale na co dzień mieszka w Szczecinie i tam pracuje, ma też pod opieką wnuczki – opowiada Grodzki