Prezydent musi dać podpis
Szef Gabinetu Prezydenta Marcin Mastalerek przyznał na początku czerwca, że ambasadorowie, mianowani przez premiera Donalda Tuska i szefa MSZ Radosława Sikorskiego na placówki dyplomatyczne bez zgody prezydenta, będą tak naprawdę „ambasadorami Platformy Obywatelskiej”. Wskazywał, że zgodnie z Konwencją Wiedeńską, ambasadorowie muszą być akredytowani przez głowy państw. – Premier Donald Tusk chciałby, nie startując w wyborach prezydenckich, mieć kompetencje prezydenta, nie uda mu się – mówił Mastalerek.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poinformował teraz na antenie TVN24, że zaproponowani dotychczas kandydaci dostają pozytywne opinie ze strony państw przyjmujących. Jak przyznał, w Stanach Zjednoczonych i w Izraelu, „jest już zgoda”. – Na koniec powinien być podpis prezydenta, którego nie ma. Mam nadzieję, że prezydent wypełni swoją konstytucyjną prerogatywę, ale też i obowiązek, bo Konstytucja mówi, że pan prezydent mianuje ambasadorów. Ja dokładnie o to proszę – dodał.
Apel szefa MSZ do prezydenta
Sikorski wyjaśnił także w jaki sposób ambasadorowie są wyłaniani, po czym zwrócił się w tej sprawie do prezydenta Andrzeja Dudy. – Ustawa mówi, że jest konwent, który opiniuje, gdzie przeprowadzane jest głosowanie. Potem zgoda państwa przyjmującego, komisja spraw zagranicznych i na koniec mianowanie przez prezydenta, o nic innego nie proszę – apelował w programie. – Myślę, że pan prezydent nie ułatwia prowadzenia dyplomacji ani rządowi ani sobie w tych bardzo niebezpiecznych czasach, w których dyplomacja jest pierwszą linią obrony Rzeczypospolitej. Polacy domagają się od prezydenta i rządu współdziałania w sprawie zapewnienia krajowi bezpieczeństwa. W miejscach takich jak Izrael, Kijów, Waszyngton potrzebujemy mieć ambasadorów – zaznaczył szef MSZ Radosław Sikorski.