Szef NATO ogłasza: "Uruchamiamy Wschodnią Straż". Co obnażył atak dronów na Polskę?

"NATO uruchamia Wschodnią Straż, aby jeszcze bardziej wzmocnić naszą pozycję na wschodniej flance" – oświadczył sekretarz generalny Mark Rutte. To bezpośrednia reakcja na bezprecedensowy atak, w którym rosyjskie drony naruszyły przestrzeń powietrzną Polski. Incydent obnażył jednak głębszy problem: obecne systemy obrony Sojuszu są nieopłacalne i nieefektywne w starciu z taką taktyką.

NATO

i

Autor: Shutterstock, AP Photo/ Associated Press
Polityka SE Google News
  • NATO uruchamia "Wschodnią Straż" w odpowiedzi na rosnącą liczbę "nierozważnych działań Rosji w powietrzu", co podkreśla sekretarz generalny Mark Rutte.
  • Incydent z 21 rosyjskimi dronami nad Polską, z których pięć leciało w stronę bazy NATO, ujawnił, że Sojusz nie posiada skutecznych i opłacalnych środków do zwalczania tanich dronów.
  • Zwalczanie tanich dronów drogimi myśliwcami F-35 jest nieopłacalne, a NATO musi lepiej wyposażyć się w systemy antydronowe, co podkreślają eksperci.
  • Prezydent Zełenski i dyplomaci NATO zwracają uwagę, że obecne systemy obrony powietrznej Sojuszu, choć drogie, nie są praktycznym rozwiązaniem w walce z masowo wykorzystywanymi dronami-kamikadze

Czym jest Wschodnia Straż i dlaczego powstała?

Decyzja o powołaniu operacji NATO Wschodnia Straż jest odpowiedzią na to, co Mark Rutte nazwał „największym zestawieniem naruszeń przestrzeni powietrznej NATO, jakie kiedykolwiek zaobserwowaliśmy”. Podkreślił, że środowy incydent nad Polską nie był odosobnionym przypadkiem. - Nierozważne działania Rosji w powietrzu wzdłuż naszej wschodniej flanki są coraz częstsze – powiedział na konferencji prasowej. Szef Sojuszu wymienił poprzednie incydenty z udziałem dronów w Rumunii, Estonii, na Łotwie i Litwie, określając je jako „niebezpieczne i niedopuszczalne”, niezależnie od tego, czy były celowe. Głównym zadaniem nowej inicjatywy ma być wzmocnienie odstraszania i obrony każdego członka Sojuszu.

Dowódca sił NATO w Europie generał Alexus Grynkewich zapowiedział, że Wschodnia Straż uruchomiona przez Sojusz po wtargnięciu rosyjskich dronów do Polski zintegruje obronę powietrzną i naziemną, oraz zwiększy wymianę informacji między państwami.

- Chociaż skupiamy się przede wszystkim na Polsce, sytuacja ta wykracza poza granice jednego państwa - powiedział Grynkewich na konferencji prasowej. - To problem, który dotyczy całego sojuszu i będziemy go tak traktować - dodał.

Jak mówił Grynkewich, Wschodnia Straż zapewni jeszcze bardziej skoncentrowane odstraszanie i obronę dokładnie wtedy i tam, gdzie będzie to potrzebne.

 - Będzie ona obejmowała dodatkowe, ulepszone zdolności. Zintegruje obronę powietrzną i naziemną, oraz zwiększy wymianę informacji między państwami. Przede wszystkim jeszcze bardziej wzmocni naszą pozycję w zakresie ochrony sojuszu - zaznaczył. - W ramach Wschodniej Straży będziemy również współpracować z Sojuszniczym Dowództwem ds. Transformacji - dodał. Według generała będziemy szybko testować i wdrażać nowe technologie, takie jak czujniki i broń antydronowa.

- Polska i obywatele całego sojuszu powinni być pewni naszej szybkiej reakcji z początku tego tygodnia i naszego ważnego oświadczenia złożonego dzisiaj. NATO będzie nadal bronić każdego centymetra swojego terytorium - zadeklarował Grynkewich. 

Ile kosztuje obrona powietrzna NATO przed tanimi dronami?

Za oficjalnym komunikatem kryje się jednak alarmująca prawda, którą naświetlił portal Politico. Chodzi o gigantyczną dysproporcję kosztów. Do zestrzelenia prostych dronów z drewna i pianki, wartych kilkaset dolarów, poderwano wielozadaniowe myśliwce F-35, których godzina lotu i uzbrojenie kosztują setki tysięcy dolarów. Sojusz Północnoatlantycki nie dysponuje obecnie skutecznymi i zarazem opłacalnymi środkami do zwalczania rosyjskich dronów, które coraz częściej wykorzystywane są do testowania obrony powietrznej NATO.

Co gorsza, skuteczność tej kosztownej operacji była niska – zestrzelono zaledwie kilka z ponad 20 maszyn. Dla porównania, Ukraina regularnie notuje skuteczność przechwyceń na poziomie 80-90%. - Co mamy robić, wysyłać za każdym razem F-16 i F-35? To się nie opłaca. Musimy lepiej wyposażyć się w systemy antydronowe – podkreśliła cytowana przez Politico Ulrike Franke z think-tanku Europejska Rada Spraw Zagranicznych.

Rosyjski test i przyszłe wyzwania dla Sojuszu

Eksperci nie mają wątpliwości, że incydent był celowym działaniem Kremla. - To był polityczny i wojskowy test ze strony Rosji – oceniła Franke. Test, który obnażył słabość Sojuszu w obszarze, o którym mówi się od dawna. Jak podaje Politico, problem ten zdominował historyczne spotkanie sekretarza generalnego NATO z ambasadorami państw UE. Jeden z dyplomatów przyznał anonimowo, że wszyscy uczestnicy wyrazili obawy, iż „właśnie pokazaliśmy Kremlowi, jak bardzo Zachód nie jest przygotowany” na masowe ataki bezzałogowców.

Problem leży w strukturze wydatków. Państwa NATO inwestują miliardy w drogie systemy, takie jak amerykański Patriot, przeznaczone do zwalczania samolotów i rakiet. Nie są one jednak praktycznym rozwiązaniem w walce z rojami tanich dronów. Przed Sojuszem stoi pilne zadanie znalezienia tanich i skutecznych metod obrony, zanim Kreml zdecyduje się na przeprowadzenie testu na znacznie większą skalę.

Rosyjskie drony spadły w Polsce. Relacja mieszkanek miejscowości Wyryki
Sonda
Jak oceniasz reakcję polskich służb na naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki