Latem 2012 roku już było wiadomo, że biznes Marcina P. to kolos na glinianych nogach. Jak wynika z nagrań ujawnionych przez "Gazetę Wyborczą", wówczas szef Amber Gold dwoił się i troił, by odciągnąć uwagę od swoich problemów. Antidotum na nie miał zaś być. Michał Tusk, współpracownik linii lotniczych należących do P., a przede wszystkim syn ówczesnego premiera.
- Jakbyście potrzebowali jakichś informacji na temat Michała Tuska, to ja też mogę wam przesłać - mówił P. w telefonicznej rozmowie z Michałem Lisieckim. Kilka dni później we "Wprost" ukazał się tekst "Ujawniamy kulisy współpracy syna Tuska z OLT". O sprawę chcieliśmy zapytać Lisieckiego. Niestety, nie odbierał od nas telefonów. Na stronie wydawcy tygodnika pojawiło się za to oświadczenie: "Michał Lisiecki nigdy nie zaprzeczał, że rozmawiał z Marcinem P. (.) Był jedynym wydawcą, który był zainteresowany faktycznym wyjaśnieniem wątpliwości wokół Amber Gold". - Apeluję do członków komisji śledczej ds. Amber Gold o przesłuchanie właściciela "Wprost" na okoliczność organizowanej wspólnie z Marcinem P. (...) nagonki na mojego mocodawcę - zaapelował z kolei adwokat Tuska, Roman Giertych (46 l.). - Wychodzi na jaw to, że cały czas jest realizowany scenariusz opracowany przez P. Przez to komisja straciła cały dzień, przesłuchując Michała Tuska. P. wykazuje dziwny interes w tym, żeby pomawiać go przed organami. Ktoś za nim stał, to była świetnie zorganizowana operacja - mówi nam Krzysztof Brejza (34 l.) z komisji Amber Gold.
Tusk, zeznając ostatnio przed komisją, stwierdził, że pracę z OLT podjął z własnej inicjatywy. Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (39 l.) podkreślała natomiast, że są nagrania, na których P. mówi do jednego z redaktorów naczelnych tygodnika, że młody Tusk "został nam włożony".
Zobacz także: Prezydent pięknie "ZGASIŁ" aniołka Petru!