Gdy wicemarszałek Terlecki rozmawiał z dziennikarzami na sejmowym korytarzy, nagle pojawił się nieznany mężczyzna, który chciał zadać politykowi pytanie. - Panie marszałku, dzieci z domów dziecka pytają, kiedy przestaniemy je sprzedawać za granicę. Występuję w imieniu dzieci z domów dziecka... Dzieci z domów dziecka od roku proszą, żeby ich nie sprzedawać za granicę i nie rozdzielać z rodzeństwem. Robimy to non stop. Zawiadomieni są minister sprawiedliwości i pani premier. Rzecz się dzieje nagminnie. Proszę o interwencję - mówił mężczyzna. - Jeśli taka sytuacja miała miejsce, to jestem przekonany, że już nie będzie się powtarzać - odpowiedział Terlecki. Mężczyzna chciał jeszcze coś dodać, ale usilnie odprowadzić go na bok szef biura prasowego PiS, Krzysztof Wilamowski. Jednak mężczyzna za nic w świecie, nie dał się odciągnąć: - Daj mi powiedzieć - wołał odpychając mężczyznę. W końcu między panami doszło do szarpaniny i to takiej, że obaj wylądowali na podłodze, wymierzając sobie niemal kuksańce. Dopiero straż marszałkowska zdołała rozdzielić walczących jak zapaśnicy na macie mężczyzn. - Panowie, dajcie spokój - apelował śmiejąc się Terlecki.
— Bot (@b0t01) 12 września 2016
Kim był awanturujący się mężczyzna? To przedstawiciel Fundacji im. Dobrego Pasterza w Sosnowcu, który w poniedziałek był w sali kolumnowej na konferencji dotyczącej dzieci z rozdzielonych rodzin, podaje tvn24.pl. Mężczyzna, gdy zorientował się, że Terlecki rozmawia z mediami, postanowił zadać mu pytanie. A zapytany o szarpaninę wyjaśnił, że nie wyklucza podjęcia kroków prawnych wobec obezwładnijącego go człowieka. - Nie wiem czy będę robił obdukcję. Polecę im po kieszeni na fundację, na dom dziecka - powiedział dziennikarzowi TVN24 po incydencie.
Na specjalnej konferencji Ryszard Terlecki odniósł się do zajścia: - Trzeba unikać takich sytuacji, tego wymaga bezpieczeństwo - skomentował. Wilamowski przyznał szczerze: - Moje zachowanie miało na celu zapewnienie bezpieczeństwo. W mojej ocenie bezpieczeństwo było zagrożone.