Iwona Arent

i

Autor: Tomasz Radzik Iwona Arent w Sejmie

Posłanka PiS szarpała koleżankę w ramach pracy?! Kuriozalne tłumaczenie [WIDEO]

2019-03-20 12:45

Sejmowa debata w nocy z 18 na 19 lipca 2017 r. przeszła do historii polskiego parlamentaryzmu. Iwona Arent z PiS próbowała wyrwać telefon swojej koleżance z PO, Kindze Gajewskiej. Wiadomo już, że nie straci immunitetu. Dlaczego? Tłumaczenie komisji jest kuriozalne! – Zdarzenie opisane w akcie oskarżenia miało miejsce na terenie Sejmu. Było to w ramach wykonywania mandatu posła – twierdzi Małgorzata Wassermann, która w Sejmie reprezentowała Arent. Do sprawy odniósł się też prokurator. Wcale nie jest przekonany o niewinności posłanki PiS...

Posiedzenia Sejmu z lipca 2017 r. na trwałe zapisało się w historii. I to nie tylko ze względu na słynne już wystąpienie prezesa PiS. – Ja bez żadnego trybu. Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata. Niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami – wykrzykiwał z mównicy sejmowej Jarosław Kaczyński. Po tej wypowiedzi wszystko potoczyło się błyskawicznie, bo u boku prezesa zaroiło się od posłów. No i zaczęła się draka!

Kinga Gajewska z PO próbowała nagrać zajście telefonem, kiedy pojawił się Dominik Tarczyński. Polityk PiS podszedł do posłanki i chciał wyrwać jej aparat z ręki. Swoje trzy grosze dołożyła też Iwona Arent, również z partii rządzącej, która także próbowała wyrwać komórkę koleżance z opozycji. To jednak nie koniec dantejskich scen, bo w tym samym czasie w awanturę włączył się Tomasz Lenz z PO. Na jednym z nagrań widać jak brutalnie popycha innego posła.

Chociaż od zajścia minęły już blisko dwa lata, dopiero teraz za sprawę zabrała się Komisja Regulaminowa Spraw Poselskich i Immunitetowych. W ostatnią środę jej posłowie dyskutowali nad tym, czy odebrać ochronę prawną Iwonie Arent. – Zdarzenie opisane w akcie oskarżenia miało miejsce na terenie Sejmu. Było to w ramach wykonywania mandatu posła. Obie panie są posłankami – argumentowała Małgorzata Wassermann. – Nie czuję się winna, ponieważ wszyscy widzieli, byli wtedy na sali, że nie doszło do takich czynów – szła w zaparte posłanka Arent. Jak się okazało, poparli ją koledzy z komisji zdominowanej przez PiS. Aż 9 z 14 posłów stwierdziło, że nie powinna zrzec się immunitetu.

Prokurator nie wyklucza naruszenia nietykalności

Sprawa naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, czyli poseł Kingi Gajewskiej trafiła do prokuratury. Śledczy odmówili wszczęcia dochodzenia. Nie doszukali się znamion czynu ściganego z oskarżenia publicznego. Jednak w dokumencie, do którego dotarliśmy, prokurator Michał Pomianowski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie... wcale nie wykluczył naruszenia nietykalności fizycznej posłanki!

„O ile w niniejszej sprawie nie można uznać, aby doszło do popełnienia czynów zabronionych z art. 222 par. 1 kk (naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego – red.), to omawiane zachowania mogą realizować znamiona występku znieważenia z art. 217 par. 1 kk (naruszenie nietykalności cielesnej – red.), którego ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego” – czytamy w postanowieniu o odmowie wszczęcia dochodzenia podpisanym przez Pomianowskiego.

Wiadomo już, że Iwona Arent nie musi się obawiać oskarżenia od Kingi Gajewskiej, bo dzięki swoim kolegom z PiS zachowała immunitet. – Posłowie PiS stosują podwójne standardy. Swoich bronią, a posłom opozycji uchylają immunitety. Jako zwolennik likwidacji immunitetów uważam, że i w tym przypadku powinien zostać uchylony. Niektórzy z nas zachowują się jakby byli w cyrku, a nie polskim Sejmie – obrusza się Łukasz Rzepecki z Kukiz’15, jeden z członków komisji.

Co do powiedzenia o sprawie ma Kinga Gajewska? – PiS od początku kadencji chroni swoich. Przecież nikomu nie uchylono immunitetu, nawet w tak kontrowersyjnej sprawie jak senatora Koguta. Mam jednak nadzieję, że w tej sprawie posłowie PiS wzniosą  się ponad bieżący spór polityczny – powiedziała „Super Expressowi” posłanka PO.