Już dziś telefon bądź wizyta kogokolwiek ze skarbówki kojarzy się z czymś bardzo złym. Najczęściej kary wlepiane są ludziom, którzy pomylili się bądź źle zinterpretowali przepisy podatkowe. Przepisy w naszym kraju są bardzo skomplikowane. Korporacje są w stanie sobie poradzić, bo po pierwsze - dysponują armią prawników, a po drugie - najczęściej stać je na zapłacenie kary. Dla właściciela małego rodzinnego sklepiku czy osoby prowadzącej jednoosobową działalność usługową kara może oznaczać wyrok. A do prawdziwych dramatów dochodzi w sytuacji firm rodzinnych, gdy bankructwo oznacza utratę pracy przez oboje małżonków. Nie twierdzę, że walka z wyłudzaniem VAT nie powinna być prowadzona. Na ocenę nowego systemu należy poczekać kilka miesięcy. Nie ulega jednak wątpliwości, że oprócz zmian instytucjonalnych niezbędna jest zmiana przepisów prawa. Jego uproszczenie. Kolejną sprawą jest zmiana nastawienia samych urzędników skarbowych, tak by mieli więcej odwagi w zwalczaniu realnych patologii i więcej empatii w kontrolowaniu pani Basi z bazarku czy pana Wojtka, wykonującego drobne prace remontowe. W przeciwnym razie bandyci wyłudzający VAT mieć się będą doskonale, a mały biznes, uczciwie płacący podatki w Polsce, w praktyce przestanie istnieć. Szabla od wicepremiera Mateusza Morawieckiego nie tylko nie odbierze niczego, co "przemoc nam wzięła", ale zmieni się w katowski topór.
Zobacz: Prof. Zbigniew Ćwiąkalski ocenia: Grozi nam upartyjnienie wymiaru sprawiedliwości