Prof. Adam Gierek w czasie prac nad przekształceniem dyrektywy w zakresie efektywności energetycznej był sprawozdawcą Parlamentu Europejskiego. Niestety, proponowane przez niego rozwiązania w sprawach polityki energetycznej, nie spotkały się ze zrozumieniem i popraciem. Na prof. Adama Gierka, syna Edwarda Gierka, padł atak! Eurodeputowany nawet się nie spodziewał, że przeciw niemu wystąpią członkowie jego grupy politycznej. O wszystkim prof. Gierek napisał w najnowszym felietonie w tygodniku "Przegląd": - Moje propozycje są niestety niewygodne dla niektórych wiodących państw członkowskich, co znalazło m.in. wyraz polityczny w brutalnym ataku na mnie, także w mojej grupie politycznej. Niektórzy członkowie tej frakcji (z krajów tzw. starej UE) próbują sparaliżować najważniejszy element mojego sprawozdania (...) - podkreśla europoseł. Najważniejszym elementem sprawozdania, jak podaje profesor, jest nowa poprawka wprowadzająca cały system wskaźników PEF (zdaniem profesora każde państwo członkowskie powinno mieć własny system PEF, czyli system przeliczania energii pierwotnej na finalną i odwrotnie, a wynika to z różnego poziomu rozwoju gospodarczego państw członkowskich, przyp. red.) opracowany przez polskich fachowców z Politechniki Śląskiej, a w europarlamencie postrzegana jako system "nienaukowy": - Czy dlatego, że chodzi o naukowców z Polski? - pyta na łamach gazety prof. Gierek.
Jak zaznacza prof. Adam Gierek, do tej pory nie zdarzyło się, by grupa polityczna odmówiła zaufania politycznego sprawozdawcy i to na ostatnich etapach procedowania. Zdaniem polskiego europarlamentarzysty, to nie przypadek: - No cóż, temat efektywności energetycznej stał się nagle doskonałym pretekstem do rozgrywek w zakresie geoekonomii. Nie chodzi już w tym przypadku o samą efektywność, ale o taki wpływ na rozwój danego kraju (np. Polski), jaki jest wygodny dla naszych ekonomicznych partnerów i konkurentów.
Czytaj: Tak syn świętuje 105 rocznicę urodzin Edwarda Gierka