Wiktor Świetlik przyznaje, że rozumie antyszczepionkowców, ale się z nimi nie zgadza. "Samo istnienie ruchu antyszczepionkowego nie jest absolutnie niczym dziwnym. Po prostu część z nas już w ogóle nie ufa państwom, korporacjom, producentom, mediom, bo te same sobie nagrabiły" - pisze Świetlik. I dodaje: "wierzę niemal wszystkim kompetentnym naukowcom na świecie, a nie im, ale ich rozumiem". Jak jednak zauważa, "podpalanie punktów szczepień, atakowanie lekarzy (...) to szaleństwo". Zgadzacie się z Wiktorem Świetlikiem? Komentujcie!
Wariaci z zapałkami
Izaak Newton twórca współczesnej fizyki, stwierdził, że jest w stanie obliczyć ruchy ciał niebieskich, ale nie ludzkie szaleństwo. Myślę, że pomimo wielu lat rozwoju psychiatrii wciąż jesteśmy daleko od zrozumienia w pełni tego, dlaczego ludziom odbija, ale jedno jest pewne – ludziom odbija zbiorowo najbardziej wtedy, kiedy nie powinno. Podpalanie punktów antyszczepionkowych jest tego kolejnym przykładem.
Samo istnienie ruchu antyszczepionkowego nie jest absolutnie niczym dziwnym. Po prostu część z nas już w ogóle nie ufa państwom, korporacjom, producentom, mediom, bo te same sobie nagrabiły. Regulowanie wszystkiego co się dało, nachalne akcje społeczne, propaganda, akcje marketingowe, wciskanie produktów pod płaszczykiem ideologii i ideologii po płaszczykiem produktów. To musiało sprawić, że jakaś część społeczeństwa nie tylko naszego (właśnie byłem świadkiem awantury o maseczki we włoskiej toalecie publicznej) wsadzi rękę w ogień, jeśli będzie przekonywana, że to szkodliwe. Korzysta z tego pewne grono publicystycznych cwaniaków, którzy choć zdaje się, gdy tylko mogli to się zaszczepili („proszę nie zadawać mi takich pytań to sprawa prywatna”) konsekwentnie akcję szczepienną ośmieszają lub są wobec niej otwarcie wrodzy.
To wszystko jest zrozumiałe. Nie zgadzam się z tymi ludźmi, wierzę niemal wszystkim kompetentnym naukowcom na świecie, a nie im, ale ich rozumiem. Pierwszych, bo ich sceptycyzm, nieufność mają swoje przyczyny zakotwiczone w przeszłości. Drugich – tych antyszczepionkowych publicystów i polityków - też rozumiem, bo każdy w końcu chce zarobić, skoro się nisza na rynku pojawiła to ją wypełnili.
Ale podpalanie punktów szczepień, atakowanie lekarzy, sytuacja, w której rząd zajmuje się tym jak nadać im status funkcjonariuszy publicznych by byli lepiej chronieni, to już jak to się mawia insza inszość. To szaleństwo. Autodestrukcyjne, bo przecież uderzające w samych antyszczepionkowców. Wytrącające im argumenty z rąk, bezsensowne, uderzające w przypadkowych ludzi. Tak jak zabicie kontrowersyjnego polityka o niejasnych interesach w Gdańsku uczyniło z niego niemal świętego, tak ataki na punkty szczepień, jeśli czemuś mogą sprzyjać to społecznemu współczuciu dla ludzi, którzy tam pracują.
Gdybym był miłośnikiem spiskowych teorii… ale nie jestem. Szczególnie, że historia uczy, iż wariactwo, także zbiorowe, jest tak samo obecne w naszych dziejach co spiski.