Marek Suski z nagrodą

i

Autor: VIPHOTO/EAST NEWS

Suski DOSADNIE o synu Tuska: Trzeba było być kompletnym debilem...

2017-04-19 12:32

Poseł Prawa i Sprawiedliwości, Marek Suski był porannym gościem Konrada Piaseckiego w Radiu ZET. W trakcie rozmowy zdradził kulisy swojej pracy w komisji partyjnej dotyczącej osoby Bartłomieja Misiewicza, jak również tej sejmowej, badającej aferę Amber Gold. Przy tej okazji nawiązał do postaci Donalda Tuska i jego syna. Jak bezkompromisowo ocenił poseł Michała Tuska, i inne osoby, które zatrudniał Marcin P.: - Dziś wiemy, że trzeba było być debilem, żeby nie wiedzieć, że to oszustwo i tam pracować!

Jak przekonywał Suski: - Są dowody na to, że Donald Tusk wiedział o Amber Gold dużo więcej, niż oficjalnie się do tego przyznaje. W związku z tym można mu zarzucić czyn "zaniechania podjęcia działań". Jak argumentował: - Wiedział, że się okrada ludzi i nie zareagował. Ostrzegł syna, a nie ostrzegł Polaków. Następnie zaskakująco kontynuował: - Widocznie syn go nie posłuchał. Dziś wiemy, że trzeba było być debilem (jak mówił premier Belka), żeby nie wiedzieć, że to oszustwo i tam pracować. Prowadzący rozmowę zwrócił uwagę, że Marek Belka nie użył jednak takiego słowa, na co Suski odpowiedział: - Chyba tak, chyba coś w tym rodzaju...

 

 

Zdaniem posła PiS prace komisji „dostarczają materiału o tym, jak nie funkcjonowało państwo Tuska”. Zapytany, czy w związku z tym należy się liczyć z wnioskiem o Trybunał Stanu dla byłego premiera odpowiedział, że „na razie nie pisałbym takiego wniosku”.

Suski wyliczał, że KNF alarmowało o Amber Gold, a tymczasem: - UOKiK był ślepy i głuchy, a ULC wydawał zgody - dla osoby, która miała wyroki - na bycie nawet prezesem spółki lotniczej. Jego zdaniem trudno sobie wyobrazić, że tyle instytucji nie informuje premiera. Dodał jednak, że o ewentualnych zarzutach prokuratorskich dla byłego premiera będzie można rozmawiać dopiero po zakończeniu postępowania.

Na koniec poinformował zaskakująco: - Mamy świadków, którzy mówią, że wiedział i nic nie zrobił. Są również świadkowie, którzy ze strachu nie chcą stanąć przed komisją. Przyznał, że próbował osoby te nakłonić do zeznawania, ale odpowiadały mu one, że "chcą normalnie żyć, wykończą nas tu", więc "nie chcę narażać kogoś, kto mówi, że boi się o rodzinę".

Zobacz także: Żona radnego Rafała Piaseckiego WYZNAJE "Super Expressowi": Szukałam pomocy, uciekłam od KATA