W najnowszym "Newsweeku" opublikowana została rozmowa z Jerzym Stuhrem. Aktor opisał w niej moment, w którym trafił do szpitala. Był to wieczór, podczas którego podano wyniki głosowania w drugiej turze wyborów prezydenckich. - Była 21 i słupki sondażowe skoczyły. Żona zobaczyła, że się pochyliłem, jeszcze sam zszedłem po schodach, nie wiedziałem, co się dzieje, ale wiedziałem, że ktoś do mnie mówi - wspomniał Stuhr. Dworował sobie z tego później m.in. Rafał Ziemkiewicz (ZOBACZ: OBURZAJĄCE słowa Ziemkiewicza o problemach zdrowotnych Stuhra. Jak tak można?!). W rozmowie Stuhr wyraźnie jednak podkreślił, że pogorszenie się jego stanu zdrowia nie miało związku ze zwycięstwem Andrzeja Dudy. - Czysty przypadek. Jak robię dzisiaj retrospekcję, to była fatalna niedziela. Ledwo się do szkoły dowlekłem, gdzie głosowaliśmy. Wynik wyborów aż tak mnie nie zaskoczył - tłumaczył aktor.
W pewnym momencie Stuhr postanowił stanąć w obronie Janusza Gajosa, który na Pol'and'Rock Festivalu mocno przejechał się po prezesie PiS, Jarosławie Kaczyńskim. Spotkała go za to zmasowana krytyka ze strony polityków tego ugrupowania oraz jego sympatyków.
Sprawdź, co konkretnie powiedział aktor: Janusz Gajos krytycznie o Kaczyńskim. Jego koleżanka wylała mu na głowę wiadro pomyj
- Zawsze jestem bardzo ostrożny z wszelkimi wypowiedziami na temat rzeczywistości w Polsce, bo miernoty natychmiast będą dworować i oceniać tylko poprzez moje role. Maksa z "Seksmisji" albo komisarza Ryby. Dla nich jestem tylko komikiem. Janusz Gajos jest wielkim artystą i jego wielkości nikt nie podważy. Jego dzieło pozostanie dla kultury w Polsce, a miernoty odejdą w nicość. I właśnie dlatego Gajos ma prawo powiedzieć, co myśli o tym kraju, w którym żyje i tworzy - stwierdził Stuhr.
Jeszcze ostrzej Stuhr ocenił obecnego ministra kultury, Piotra Glińskiego. - To jest człowiek po prostu bez pojęcia. Ten most do wyburzenia i żeby Tom Cruise zagrał Pileckiego. To wszystko jest takie amatorskie - ocenił krótko, acz dobitnie Stuhr. - I ciągle mam poczucie, że chodzi tylko o dostęp do koryta. Szybciutko trzeba się nachapać. A pan Kaczyński dokładnie wie, że tej gromadzie trzeba sianka dać. I tyle - podsumował rządu PiS.
Uczestnicząca w rozmowie małżonka aktora, Barbara, przy tej okazji przywołała dwie historie, pokazujące jak bardzo nasze społeczeństwo dało się podzielić i skłócić przez politykę. Pierwsza z nich dotyczyła dziewczyny, która sprząta u nich w domu. Głosowała ona w pierwszej turze wyborów prezydenckich na Krzysztofa Bosaka i przekonać miała swojego ojca, aby w drugiej turze nie głosował na Dudę, bo "go cyganią". Gdy jednak poszła razem z nim na głosowanie zobaczyła, że ostatecznie zagłosował on za kandydatem PiS. "To go wyrzuciłam potem z samochodu i piechotą wracał" - miała wspominać z dumą. Druga z historii dotyczyła pani, która sprząta u Stuhrów w Krakowie. Ona przyznawała pani Barbarze otwarcie, że "Ja się nawet ojcu nie mogę przyznać na kogo głosuję, bo mnie z domu wyrzuci".
Jerzy Stuhr widzi jednak światełko w tunelu. - Jak zasięgam języka, to młodsi mają ochotę na zmianę. Jeszcze się nie zdradzają tak od razu, ale wobec mnie może bardziej są ufni- dodał z nadzieją.